"Ekipy są cały czas w gotowości, ale natury nie pokonamy" - mówi Łukasz Legutko, rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW), do którego należy charakterystyczna budowla składająca się z trzech talerzy. "Jedno jest pewne. Nawet jeśli szczegółowa ekspertyza, która ma być gotowa do czerwca, wykaże, że obserwatorium trzeba rozebrać, to staniemy na głowie, ale je odbudujemy. W ostateczności zaciągniemy na ten cel kredyt" - dodaje.
>>>Poznaj historię obserwatorium na Śnieżce
IMGW wstępnie oszacowało, że odbudowa budynku będzie kosztować ok. 4 mln zł.
Górna część obserwatorium na najwyższym szczycie Karkonoszy (1602 m n.p.m.) załamała się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Prawdopodobnie z powodu silnego wiatru, który kilka dni wcześniej naruszył konstrukcję budowli.
Eksperci wstępnie ustalili, że "uszkodzona została stalowa konstrukcja wspierająca obserwatorium". Zalecili też zabezpieczenie i wyłączenie uszkodzonej instalacji elektrycznej górnego dysku. Tyle że pogoda i gruba warstwa śniegu nie pozwalają na razie na żadne, nawet najbardziej prowizoryczne remonty.
>>>Zobacz zawalone obserwatorium na Śnieżce
A to dla schroniska bardzo zła wiadomość. "Można się spodziewać, że przy silnym wietrze i ociepleniu nastąpią dalsze uszkodzenia" - mówi Legutko.
Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze już jednak zaczęła wyjaśniać, jak doszło do katastrofy budowlanej na Śnieżce. Śledztwo ma wyjaśnić, czy przyczyną zawalenia były złe warunki atmosferyczne, czy może zawinił człowiek.
>>>Zobacz galerię - katastrofa na Śnieżce
Możliwe bowiem, że do katastrofy przyczyniła się zła konserwacja newralgicznych punktów konstrukcji dysku. Według Waldemara Wawrzyniaka, który 40 lat temu budował obserwatorium, budowlę projektowano zgodnie z zasadami aerodynamiki, żeby mogła przetrwać huraganowe wiatry szalejące zimą na Śnieżce.
Dlatego budynek ma właśnie kształt dysków - aby stawiać jak najmniejszy opór wiatrowi. Wawrzyniak wskazuje na podstawie zdjęć uszkodzonej budowli, że katastrofa nastąpiła z powodu przerdzewienia łączników spinających betonowy fundament górnego dysku ze stalowymi kratownicami jego podłogi.
"To w końcu ponad 30 lat eksploatacji, należało te miejsca kontrolować" - mówi Wawrzyniak w rozmowie z DZIENNIKEM.
Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się w czwartek. Wówczas pracownicy stacji mówili, że słyszeli głośny huk. Zaobserwowano też zarysowania na ścianach, nie można było domknąć drzwi, co oznaczało, że konstrukcja zaczyna się niebezpiecznie odkształcać, pojawiły się również wybrzuszenia podłogi. Wtedy podjęto decyzję o ewakuacji dziewięciu ludzi załogi stacji.
W poniedziałek ekspedycja złożona z przedstawicieli IMGW oraz rzeczoznawców z Politechniki Wrocławskiej zaobserwowała, że część dysku górnego stacji została złamana, upadła na dół i wspiera się na śniegu.
Tego samego dnia podjęto decyzję o całkowitym zamknięciu budynku na Śnieżce oraz szlaków wiodących na szczyt.