W brytyjskiej wiosce Joys Green w hrabstwie Gloucestershire śmieci były prawdziwą plagą. Mieszkańcy tej małej miejscowości za nic sobie mieli radosną i zieloną jej nazwę. Bez skrępowania wyrzucali na ziemię papierki po słodyczach i opakowania po napojach.

Reklama

>>> Iza Miko segreguje śmieci na planie filmowym

52-letnia Yvonne Froud, właścicielka sklepiku zlokalizowanego na tamtejszej poczcie, wpadła dwa tygodnie temu na szatański pomysł. Znalazła skuteczny sposób na walkę z brudasami. Postanowiła znakować sprzedawane towary niezmywalnym, czarnym flamastrem.

"Zapisuje na opakowaniu imię kupującego, a znam tutaj wszystkich, więc nie mam z tym za wielkiego problemu" - tłumaczy. To pozwala bardzo szybko zidentyfikować winowajcę, gdy znajdzie się nieopatrznie rzuconego śmiecia. Delikwenta czeka za to surowa kara.

Reklama

Czasowy zakaz wstępu do sklepu, a jeśli ktoś okaże się recydywistą, nawet dożywotni. Kary można uniknąć, pracując na rzecz lokalnej społeczności - oczywiście przy zbieraniu śmieci.

>>> Polska dostała antynagrodę... za śmieci