Takie właśnie wstrząsające informacje znajdą się w specjalnym teledysku przygotowywanym przez warszawską Feminotekę. Muzykę do piosenki, która będzie mówić o przemocy wobec pań, skomponują wspólnie Stanisław Soyka oraz Wojciech Waglewski. O napisanie poruszającego tekstu poproszono liderkę zespołu Hey Kasię Nosowską.
Na udział w spocie zgodził się już minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, któremu kilka dni temu działaczki Feminoteki przedstawiły obszerny raport na temat domowej przemocy. "O tym problemie trzeba mówić jak najgłośniej, dlatego o występ w teledysku poprosimy również premiera Tuska i wiele innych osób publicznych" - podkreśla Joanna Piotrowska z Feminoteki.
>>> Mężczyźni biją, ale to wina kobiet
Z przeprowadzonego na całym świecie sondażu International Violence Against Woman Survey wynika, że ofiarą przemocy padła co trzecia kobieta. Specjaliści nie mają jednak wątpliwości, że skala zjawiska może być dużo większa, bo wiele katowanych latami ofiar nigdy nikomu nie opowiedziało o swojej tragedii.
"Jedna z ankietowanych podczas długiego wywiadu ani słowem nie wspomniała, że jest regularnie bita przez męża. Wyszło to na jaw dopiero przy pożegnaniu, gdy przeprowadzająca sondaż ankieterka zobaczyła u niej siniaki. Dopiero wtedy kobieta rozpłakała się i opowiedziała o swojej tragedii" - opowiada dr Beata Gruszczyńska z Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej UW, która w ramach badań nad przemocą przepytała ponad dwa tysiące Polek. "Wcześniej ofiara wolała udawać, że żyje w szczęśliwej rodzinie, i ukrywać dowody katowania" - dodaje.
Jak wyjaśnia Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet w Warszawie, wiele pań nie decyduje się oskarżyć swego prześladowcy, ze względu na dzieci nie chcą opuszczać domu. "Na dodatek wiele ofiar uważa, że to one jakoś sprowokowały sprawcę" - wyjaśnia Nowakowska. Rzeczywiście, gdy ankieterki pytały kobiety, dlaczego nie proszą o pomoc, prawie40 proc. odparło, że wolą poradzić sobie same. 23 proc. tłumaczyło swoją bierność zażenowaniem i zawstydzeniem, że ktoś będzie wnikał w ich prywatne sprawy. Co dziesiąta nie reagowała, bo bała się sprawcy.
Wiele pań straciło także wiarę w wymiar sprawiedliwości. Co piąta przyznała, że nie wzywa policji, bo nie wierzy w jej skuteczność. "Co z tego, że kobieta zawiadomi organy ścigania, skoro domowy bokser będzie nadal z nią mieszkał?" - pyta retorycznie Joanna Piotrowska.
I choć blisko jedna trzecia katowanych zadzwoniła na policję, większość nie zdecydowała się pójść do sądu. I nie ma się czemu dziwić. "Niestety nadal często sędziowie używają argumentu, że mężczyzna działał w interesie rodziny. To zniechęca do walki" - mówi Urszula Nowakowska.
>>> Telefon, który powstrzyma kata rodziny
Ofiary przemocy są bardzo samotne. Aż 82 proc. z nich nigdy nie zwróciło się o pomoc do ośrodka pomocy społecznej czy też pracowników telefonu zaufania. "Dlatego trzeba koniecznie powiedzieć im, że są ludzie, którzy mogą pomóc. Ale przede wszystkim - i to będzie główne przesłanie naszego teledysku - że nikt nie ma prawa ich bić, nawet jeśli potem za to przeprasza" - dodaje dr Beata Gruszczyńska.