Śledztwo wszczęła już prokuratura w Szczecinie, która wyjaśnia okoliczności wcześniejszego uprowadzenia statku "Sirius Star" z polskimi marynarzami. Teraz będzie badać także sprawę porwanej w czwartek rano norweskiej jednostki "Bow Asir".

Reklama

>>> Piraci porwali pięciu Polaków

Armator nie ma kontaktu ze statkiem. Ostatnią wiadomość od kapitana dostał wczoraj rano. Teraz śledzi położenie chemikaliowca za pomocą nadajnika satelitarnego. "Wiadomo, że statek kieruje się na północ, najprawdopodobniej w stronę somalijskiego wybrzeża" - mówi Per Hansen, rzecznik prasowy armatora, norweskiej firmy Salhus Shipping.

"Z naszych informacji wynika, że nikt z załogi nie został ranny" - dodaje. Oprócz kapitana Norwega i pięciu Polaków w rękach piratów pozostaje 10 Filipińczyków, jeden Rosjanin i jeden marynarz z Litwy. Polacy to najprawdopodobniej zwykli marynarze i mechanicy. Czterech z nich do pracy na norweskim chemikaliowcu rekrutowała firma z Gdańska - Stan Shipping. Za pracę na statku oferuje 9,5 tysiąca dolarów miesięcznie.

"Agencja jest w stałym kontakcie z armatorem i z rodzinami porwanych" - informują przedstawiciele firmy. Jak na razie ani przedstawiciele Stan Shipping, ani norweski armator nie podają nazwisk porwanych Polaków.

>>> "Porwała nas banda wyrostków z kałaszami"
Statek został niedawno kupiony za sześć milionów dolarów. Nie wiadomo, jaka jest wartość ładunku, który przewozi, czyli najprawdopodobniej ładunku sody kaustycznej. Soda jest używana między innymi do produkcji mydeł, detergentów, barwników czy sztucznego jedwabiu.

Jak przyznaje armator, piraci jeszcze nie skontaktowali się z nim w sprawie okupu. Eksperci szacują, że żądania Somalijczyków będą znacznie skromniejsze niż w przypadku saudyjskiego supertankowca "Sirus Star".


"To był całkiem nowy statek . <Bow Asir> ma już 27 lat. Piraci mogą więc zażądać około 10 milionów dolarów" - mówi Sławomir Pietrusiewicz, szef firmy, która rekrutowała Polaków na potrzeby armatora saudyjskiego tankowca.

p