Pierwsze ślady młodej samicy rysia naukowcy ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” znaleźli już na początku roku. Jednak po ostatnich opadach śniegu pojawiły się zupełnie nowe tropy. "To bardzo duży osobnik, więc na pewno samiec. A to oznacza, że po raz pierwszy od bardzo wielu lat mamy parę rysiów w Beskidzie Śląskim" - cieszy się Sabina Pierużek-Nowak, prezes stowarzyszenia, z którą rozmawiamy w momencie, gdy tropi rysia w Dolinie Ostrego niedaleko Szczyrku. "Upolował sarnę, ukrył zdobycz i poszedł wyżej w góry" - relacjonuje nam przyrodniczka.
Naukowcy śledzą rysia w poszukiwaniu szczątków jego ofiar oraz odchodów. Wyselekcjonowane z nich DNA pomoże ustalić, skąd migrują te zwierzęta. Prawdopodobnie rysie w Beskidzie Śląskim to krewniacy tych z Beskidu Żywieckiego. Tam drapieżniki mają się bardzo dobrze. W żywieckich lasach żyje kilkanaście rysiów, kilka samic w ubiegłym roku miało młode, a jedna nawet trójkę, co u tego gatunku zdarza się bardzo rzadko.
Niestety rysie w przeciwieństwie do wilków niechętnie migrują. Szczególnie unikają przechodzenia pomiędzy kompleksami leśnymi oddzielonymi polami. "Dlatego ciągle nie ma ich w lasach na zachodzie Polski" - tłumaczy Pierużek-Nowak. Lasy Beskidu Żywieckiego i Śląskiego co prawda sąsiadują ze sobą, ale to i tak duży sukces, że zawędrowały tu aż dwa rysie. "Pięć lat temu dotarł tu jeden samiec, ale nie zabawił dłużej, bo nie znalazł samicy" - mówi Nowak.
Oprócz braku szans na założenie rodziny rysia mógł też przepędzić z gór hałas. Zwierzętom szkodzą nie tyle nartostrady (pod warunkiem że nie ma ich zbyt wiele), ile miłośnicy sportów motorowych. Wiosną i latem w lasach na południe od Bielska-Białej słychać ryk silników quadów i motorów crossowych, natomiast zimą zmorą śląskiej puszczy są skutery śnieżne. Po ostatnich opadach śniegu te pojazdy pojawiły się znowu. "Powodują ogromny hałas, który płoszy wszelkie zwierzęta. Widać to dobrze na śniegu: tam gdzie przejechał skuter, zawsze wokół zostają tropy uciekającej w panice zwierzyny" - mówi Nowak.
Niestety, pladze skuterów nie potrafią się skutecznie przeciwstawić strażnicy leśni. "Walka z nimi to walka z wiatrakami" - przyznaje Witold Szozda, nadleśniczy z Wisły. "Na nasz widok wskakują na maszyny i uciekają. Co mamy robić? Strzelać?" - pyta retorycznie leśniczy. Nawet jeśli strażnikom wspólnie z policją uda się złapać właściciela skutera, to mogą jedynie wlepić mu mandat w wysokości 100 zł. "Co bezczelniejsi proszą od razu o dwa. Mówią, że na jutro" - denerwuje się Szozda.
Hałas płoszy nie tylko rysie, ale też introdukowane tutaj właśnie głuszce, a także wilki, jelenie i sarny. Tymczasem lasy Beskidu Śląskiego, pozbawione hałaśliwych pojazdów, mogłyby być idealnym siedliskiem dla wielu gatunków chronionych zwierząt. Po katastrofie, jaką była przed kilkoma laty inwazja kornika drukarza, wycięto ogromne połacie lasu, ale w pustych miejscach leśnicy systematycznie sadzą nowe drzewa. Takie młodniki stanowią idealne środowisko do życia i rozmnażania się zwierząt kopytnych. Te z kolei mogą tutaj przyciągnąć więcej polujących na nie rysiów.
Rysie są jedynymi dzikimi kotami żyjącymi w Polsce. Jest ich około 200. Zamieszkują we wschodniej i północno-wschodniej części kraju: w Karpatach, Puszczy Białowieskiej, Knyszyńskiej, Boreckiej, Augustowskiej i Kampinoskiej oraz na Roztoczu.