"Nie wiem skąd wziąłem tyle siły" - mówi właściciel zwierząt. - "Gdybym miał to zrobić w ciągu tygodnia, pewnie bym sobie darował. Ale w takich okolicznościach adrenalina daje niesamowitego kopa". Farma Skrettenbergów leży niedaleko rzeki Heart, o której sam farmer mówi, że w lecie woda sięga tam zaledwie kolan. Jednak trzy dni temu rzeka wylała w nocy i omal nie potopiła całego stada. Ojciec Chada - Loren - próbował przewieźć cielaki w bezpieczne miejsce samochodem terenowym, ale błyskawicznie podnosząca się woda zalała silnik. Wtedy Chad postanowił wynosić zwierzęta pojedynczo. Musiał ganiać spanikowane cielaki po oborze. Bał się porażenia prądem, ale musiał pozostawić włączone światło, ponieważ było jeszcze zupełnie ciemno. Zwierzęta ważyły od 36 do 54 kg. Gospodarz wynosił je po kolei na wniesienie oddalone od obory o parę metrów, tam były bezpieczne. Po wszystkim powiedział dziennikarzowi: "Kiedy je wyciągałem z wody, żałowałem, że już tak wyrosły..."

Reklama