Znajomość gospodarki szałaśniczej i wpływ wypasu zwierząt na bioróżnorodność hal i polan - oto część zagadnień, które mają poznać na specjalnych kursach bacowie i juhasi, by mogli wykonywać swój zawód. Układanie pytań do egzaminu koordynowała Maria Banachowicz z Izby Rzemieślniczej. "Z pomysłem zgłosił się do nas Śląski Urząd Marszałkowski i poprosił, by Izba opracowała szczegóły projektu" - mówi nam Banachowicz.

Reklama

>>>Zobacz, jak baca śmieje się z urzędników

Dziś według różnych szacunków w Polsce jest między 100 a 300 baców, a liczba hodowanych owiec wynosi 300 tysięcy. "Bacowanie umiera, giną też przenoszone z pokolenia na pokolenie juhaskie tradycje. Zamiast tego za wypas owiec może brać się każdy, kto ma kawałek ziemi oraz owce i od razu nazywa się bacą" - mówi nam dyrektor katowickiej Izby Rzemieślniczej Michał Wójcik. "By powstrzymać ten proces, chcemy, aby bacę i juhasa wpisano do listy zawodów. Zanim kandydat stanie się bacą, będzie musiał zdać specjalny egzamin" - dodaje.

W Izbie Rzemieślniczej tłumaczą też, że projekt pomoże finansowo osobom zajmującym się wypasem owiec, bo dzięki temu będą mogli łatwiej korzystać ze świadczeń KRUS lub ZUS oraz innych zasiłków. Jednak by korzystać z tych przywilejów, konieczne będzie wzięcie udziału w kursie, a potem zdanie specjalnych egzaminów: czeladniczego dla juhasa i mistrzowskiego dla bacy.

>>>Wróżka to też zawód - tak jak naukowiec

"To szansa na aktywizację zawodową młodych niewykształconych górali. Baca musi mieć szczegółową wiedzę choćby o tym, ile owiec może się paść na konkretnym terenie, by nie zabrakło dla nich paszy" - mówi Edyta Molik z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Sami zainteresowani są innego zdania.

"Niedawno mieliśmy zjazd baców, przyjechało ich blisko 120 i rozmawialiśmy, czy nie wrócić do egzaminów na bacę, jakie organizowano w PRL. Wszyscy jednogłośnie odrzucili ten pomysł, bo bycia bacą uczy się w praktyce na halach, a nie na kursach" - denerwuje się Jan Janczy z Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz z Tarnowa.