Sylwia Czubkowska: Słyszał pan o tym, że aby zostać bacą, musi pan zdać egzaminy na bacę i otrzymać specjalny certyfikat potwierdzający kwalifikacje?
Władysław Klimowski*: To jakaś bzdura będzie. Przecież teraz nie tylko prawdziwych baców mniej, a i nawet owiec jest ze trzy, cztery razy mniej, ile kilkanaście lat temu. Kto więc tam będzie na takie egzaminy chodził.
Prawdziwy baca musi wiedzieć, co to jest np. gospodarka szałaśnicza. No właśnie, co to jest?
Gospodarka szałaśnicza? To jak na pięć miesięcy idzie się na hale owce wypasać i potem ser, oscypki i bryndzę się robi. A potem przez zimę gospodarka to już jest krówka, świnki, kaczuszki. I oni naprawdę chcą z tego pytać? Toż to niepoważne.
Nie tylko z tego. Sprawdzana ma być także znajomość programu ochrony parków krajobrazowych oraz wpływu wypasu zwierząt na bioróżnorodność hal. Zna się pan na tym?
A po co? Tyle lat bace i juhasi owce paśli, choć nic o tym nie wiedzieli, i dobrze było. To się wszystko wie z praktyki, a nie z jakichś tam teoryj. A zresztą co oni tam mogą narzucić, przecież pola są prywatne i owce są prywatne. Nikt ludziom bez certyfikatu zabronić wypasać nie może, choćby się na tym nie znali.
p
*Władysław Klimowski, baca z Nowego Targu i prezes Związku Baców