Resort spraw wewnętrznych zareagował dopiero wtedy, gdy opisaliśmy historię młodej Ugandyjki, która wyrwała się z rąk gwałcicieli i szukała pomocy w La Stradzie. ”Okazało się, że możemy mieć problem z pomocą, bo nie mamy gdzie jej schronić” mówi Irena Dawid Olczyk z La Strady. ”Rząd zrozumiał wreszcie, że takie miejsce jest naprawdę potrzebne” - dodaje. Ogłoszono konkurs na projekt na powołanie Krajowego Centrum Interwencyjno-Konsultacyjnego dla ofiar handlu ludźmi i La Strada wygrała. Dzięki temu schronisko nadal będzie działać.

Reklama

Do tej pory znajdowało się w kamienicy w centrum Warszawy. Teraz przeniesie się do podobnego lokalu, którego adres jest ściśle tajny. Dlaczego? Bo życie mieszkających tam kobiet, które często zeznają przeciw groźnymi przestępcom, jest zagrożone. Boją się też, że znajdą je ci, od których uciekły. ”Te kobiety są po strasznych przejściach. Były bite, gwałcone, kiedy próbowały się buntować. Nie śpią po nocach, mają koszmary” - opowiada Irena Dawid Olczyk. W schronisku powoli wracają do życia. Tu mogą przebywać z kobietami, które mają podobne doświadczenia, tu otrzymują pomoc psychologa.

Do hostelu La Strady trafiają nie tylko Afrykanki jak Janet czy Ugandyjka. 70 proc. podopiecznych to Polki, które zostały sprzedane do domów publicznych. Tak jak 21-letnia Anna, która z małego miasteczka w Wielkopolsce pojechała do Niemiec pracować jako kelnerka. Posadę załatwił jej znajomy, obiecując spore zarobki. Na miejscu okazało się, że to praca w agencji towarzyskiej. Kiedy próbowała uciekać, była bita i zastraszana, uwolniła ją dopiero niemiecka policja. Po powrocie do Polski trafiła do hostelu. Półtora miesiąca później wróciła do domu.

Dzięki pieniądzom, które dostanie La Strada, ruszy też całodobowy telefon. I bardzo dobrze, bo noc to właśnie pora, kiedy ofiary szukają pomocy. ”Pamiętam, jak zadzwoniła do nas kobieta, której udało się uciec z rąk ludzi zmuszających ją do prostytucji. Przez 8 lat nie mówiła o tym nikomu, dopiero kiedy w nocy usłyszała program o kobietach w podobnej sytuacji, zadzwoniła do nas. Choć minęło tyle lat, nie mogła się otrząsnąć z przeżyć. Pomogło jej wsparcie psychologa” - opowiada Dawid Olczyk.

Kiedyś też pracownicy La Strady w poniedziałek po weekendzie odsłuchali z sekretarki dramatyczną prośbę o pomoc. Nigdy tej osoby nie odnaleźli. Teraz telefon odbierany jest o każdej porze. To ważne, bo z roku na rok rośnie liczba osób, które szukają wsparcia w La Stradzie. W ubiegłym roku było ich 300.

tel. do La Strady: 022 628 99 99