Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Czy zależy pani na tym, żeby uczniowie pani szkoły należeli do elity?
Regina Lewkowicz*: Nie, nie! W każdym razie nie do takiej, jaką opisywał ten uczeń, z którym rozmawiał DZIENNIK.
Więc ciuchy od Lacoste, fryzura za prawie 500 zł i bywanie w modnej kawiarni Starbucks nie otwierają drzwi do elity?
Oczywiście, że nie. Jestem mocno zdumiona tym, co mówił ten uczeń. Snobuje się dzieciak na kubek i drogiego fryzjera.
Zdenerwowała się pani tym, że ma pani w swojej szkole takich uczniów?
Trochę. Ale on imponuje tylko sam sobie. Ten chłopak mówi przecież, że kubek nie imponuje też naszym nauczycielom, bo nie poznają się na tego typu lansie. I dobrze. Elita i prestiż? Większość naszej szkolnej społeczności pojmuje te słowa inaczej. Naszym uczniom zależy na tym, by błyszczeć intelektem, a nie kubkiem do kawy.
Jest pani pewna?
Na sto procent, jeśli chodzi o liceum. Ten nastolatek jest z naszego gimnazjum, a tu młodzież jeszcze poszukuje wzorców. Są młodzi mają do tego prawo. Pokazujemy im wzorce innych typów elit. Promujemy uczniów, którzy stawiają na mądrość i dbają o własny rozwój.
Jak?
Pochwałą, uznaniem nauczycieli i rady rodziców. Mamy podobne zdanie na temat wychowania młodych ludzi.
To nie brzmi przekonująco. Młodzi ludzie zwyczaj mają inne zdanie niż nauczyciele i rodzice. Może właśnie takie jak ten chłopak.
Niemożliwie, wywodzą się przecież z rodzin, które wyznają inne wartości.
Podobno za wycieczki szkolne można u państwa zapłacić w całości albo na raty. Nasz rozmówca opowiada, że tak właśnie dzieli kolegów na tych, którzy należą i nie należą do elity.
Nie wiem, w jaki sposób to robi, bo za wycieczkę płacą rodzice, często robią przelew przez internet, uczniowie raczej nie wiedzą, kto zapłacił w całości, a kto na raty. Może te różnice w zamożności widać już na samej wycieczce, kiedy można zobaczyć, kto i co kupuje? Nie wiem. W szkole unikamy takich sytuacji, w których byłoby widać różnice materialne uczniów. Nie uczymy ich materializmu.
Jak piętnujecie materializm?
Nie można u nas lansować się ubraniem, bo uczniowie noszą elegancki jednolity strój. Można było od tego odejść, ale myśmy zostali, bo uczniowie schludnie i ładnie w nim wyglądają. I nie chodzi tu o żadne wymyślone mundurki. Są zwykłe, porządne i uniemożliwiają rewię mody.
A jakie ideały wpajacie swoim uczniom?
W Staszicu panuje wypracowany przez lata styl. Jest on bardzo chętnie przyjmowany przez licealistów, a oni mają wpływ wychowawczy na gimnazjalistów. To styl dobrego wychowania, snobowanie się na mądrość i wysoką kulturę osobistą. Nawet absolwenci o tym mówią z sentymentem. Przywiązujemy do tego dużą wagę. U nas snobowanie się kubkiem kompromituje. Dlatego jestem tak zdumiona tym, co mówi ten nasz młody człowiek. On wymaga pedagogicznej szczególnej troski. Przyjmuje taką wystudiowaną pozę, bo jeszcze szuka swego stylu. Dla nas nauczycieli to duże wyzwanie, żeby do takich jak on młodych ludzi dotrzeć. Mamy szczęście, że taka postawa nie jest u nas normą.
A może jednak jest?
Jeśli już to w mniejszości. To, co mówi ten chłopak, to dla nas sygnał, że należy skorygować plany wychowawcze. Jeżeli jest niebezpieczeństwo, że młodzież uważa materializm za podstawową wartość, to mamy jeszcze dużo do zrobienia.
I uczniowie nie przynoszą kawy na lekcje?
Nie ma nawet prób takich zachowań. Może ten chłopiec miał kubek od Starbucksa, ale na lekcjach musiał go trzymać w torbie.
*Regina Lewkowicz jest dyrektorką Liceum i Gimnazjum im. Stanisława Staszica w Warszawie