Klara Klinger: Mówi ojciec, że seks katolików może być frywolny. Co to znaczy?

O. Ksawery Knotz*: To trochę prowokacyjne słówko. Niektórym Kościół kojarzy się z dewocją i nudą. I jeszcze uważają, że Kościół hamuje przyjemność w seksie. Bo gdy zbliżą się do Boga, to im to przeszkodzi w życiu erotycznym. Katolicy pewnie nieczęsto słyszą w Kościele, że wolno, a nawet trzeba rozwijać swoją ekspresję seksualną. I że należy z małżonkiem eksperymentować, szukać tego, co nas podnieca, oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. Wielu ludzi myśli, że nie da się połączyć seksualności z religijnością. To błąd.

Reklama

I dlatego napisał ojciec książkę o seksie?

Problemy seksualne to temat, który często powraca, gdy spotykam się z małżonkami. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie wystarczy odpowiedzieć, dlaczego antykoncepcja jest zła. Trzeba podejść do tej kwestii całościowo, pokazać seksualność, która się łączy z religijnością. Często ludzie nie łączą Boga i seksu, ale to nie jest chrześcijańskie podejście.

Dla wielu katolików seks łączy się z poczuciem winy. Katolickie fora w internecie aż huczą od wykładni, jakie pieszczoty są dopuszczalne, a jakie Kościół uznaje za grzeszne.

Wszelkie pieszczoty prowadzące do pełnego aktu seksualnego są jak najbardziej dozwolone. Chodzi przecież o to, żeby małżonkowie się rozbudzili i byli seksem naprawdę usatysfakcjonowani. Więc dobre są także pieszczoty oralne i nie ma tu mowy o żadnym wyuzdaniu. Małżonkowie często szukają grzechu tam, gdzie go nie ma. Ja pokazuję, że moralność nie polega na tym, by współżyć w atmosferze zakazów i nakazów. Trzeba, aby mąż i żona razem odkrywali swoją cielesność i uczyli się cieszyć swoim życiem seksualnym.

Ale na razie katolicy martwią się o to, że pieszczotami doprowadzili małżonka do orgazmu. I nazywają to ”upadkiem”.

Reklama

Taka jest rzeczywiście etyka Kościoła, żeby - w razie gdy małżonkowie nie zamierzają odbyć pełnego stosunku - za bardzo się nie rozbudzali. Wiadomo też, że siła popędu seksualnego jest tak wielka, że sobie z tym nie radzą. To powszechny problem. Nie wystarczy ludziom powiedzieć: nie róbcie tak, bo jednym taka uwaga pomoże, ale inni mogą obawiać się czułości i intymności.

Znam kobiety, które spowiadają się z takich pieszczot.

To są bardzo delikatne sprawy. Małżonkowie często odczuwają po pieszczotach niekończących się stosunkiem niedosyt i niespełnienie. Pieszczoty, które były namiastką współżycia, mogą rodzić poczucie pustki. Kobieta, która doprowadza mężczyznę do orgazmu, może się poczuć w którymś momencie wykorzystywana. Takie problemy narastają. Więc powtórzę raz jeszcze: erotyczne igraszki są dobre, ale tylko warto się starać, aby prowadziły do pełnego aktu seksualnego. Małżonkowie powinni mieć udane życie seksualne. A wszystko, co im w tym pomaga, jest dobre i wartościowe. Podniecające stroje? Dlaczego nie. Do pracy się ubieramy ładnie, więc dlaczego nie moglibyśmy się ładnie ubrać dla męża czy żony? Nie bądźmy pruderyjni.

Czy małżonek może odmówić współżycia?

To częsty problem i wbrew stereotypom wcale nie odmawiają tylko kobiety. Coraz częściej to mężowie nie mają siły na seks, bo są przepracowani. Ale za długa abstynencja jest niebezpieczna. Ci, którzy się decydują na małżeństwo, nie decydują się na życie w ciągłej wstrzemięźliwości. Nieuzasadnione zaniedbywanie drugiej osoby jest grzechem. Tak samo jak grzechem jest podczas współżycia pozostawianie rozbudzonej kobiety bez pełnej satysfakcji.

To naprawdę jest grzech?

Dzisiejsza kultura uczy traktowania seksu jako tylko swojej przyjemności. A pozostawienie małżonka bez orgazmu jest zaniedbaniem, przejawem egoizmu i braku troski. Jeśli mężczyzna wcześniej skończy akt seksualny, może potem żonę pieszczotami doprowadzić do spełnienia. Przecież przez seksualność pokazuje się miłość, więc trzeba zadbać o potrzeby drugiej osoby. Kolejnym przejawem samolubnego myślenia jest oglądanie pornografii. Człowiek, który to robi, myśli tylko o sobie. Potem okazuje się, że jest tak skoncentrowany na swoich doznaniach, że już nie umie się zatroszczyć o potrzeby małżonka.

A czy pary, które razem oglądają filmy pornograficzne, też grzeszą?

Współżycie seksualne jest bardzo intymne i niepowtarzalne dla każdej pary. Dlatego nie powinien tam wchodzić nikt z zewnątrz. A filmy pornograficzne narzucają małżonkom pewne wzorce zachowań. A przecież nie chodzi o to, żeby wszystko, łącznie z seksem, było takie samo jak w McDonaldzie. Po czymś takim zaczynają się porównywać do sztucznie wykreowanych wzorców i przestają zwracać uwagę na swoją wyjątkowość. I tracą niepowtarzalność swojej relacji.

A co z filmowaniem małżeńskiego seksu?

Niektórzy mają ciekawość, żeby siebie obejrzeć, ale trzeba bardzo uważać, żeby nikogo nie skrzywdzić. Tym bardziej że nie zawsze mąż czy żona szczerze mówią, co czują. Należy być bardzo ostrożnym, żeby nie naruszyć niczyjej intymności. I nie obedrzeć życia seksualnego z tajemnicy.

A ojciec nie wstydzi się mówić o tak intymnych sprawach? O seksie oralnym, wytrysku, penetracji?

Moi rodzice, ale też babcia, nie wstydzili się o tym mówić. Zawsze odpowiadali na intymne pytania, podsuwali książki, wiem nawet, jak wyglądało ich życie seksualne. Dlatego ja nie mam problemu z poruszaniem takich tematów.

*O. Ksawery Knotz z krakowskiej prowincji kapucynów, doktor teologii pastoralnej specjalizujący się w duszpasterstwie rodzin