A to nie będzie łatwe, bo większość wyznaczonych przez europejską federację terminów upływa z końcem lipca.
Teoretycznie Kijów, Lwów, Charków i Donieck dostały od Komitetu Wykonawczego UEFA czas do końca listopada. Wówczas na kongresie w Maderze mają zapaść ostateczne decyzje, czy Euro 2012 zostanie przeprowadzone w czterech, trzech czy tylko w dwóch ukraińskich miastach. Jednak w praktyce Ukraińców czeka dużo cięższe zadanie - na przyspieszenie niektórych prac UEFA dała im ledwie niecałe trzy miesiące.
>>> "Pracujmy, bo Polska zabierze nam Euro"
Czego dotyczą uwagi UEFA? Posłużmy się przykładem Doniecka. Miasto uchodzi na Ukrainie za prymusa pod względem przygotowań. Jednak UEFA twierdzi stanowczo: zaawansowanie prac nie daje żadnych gwarancji na to, że miasto będzie w stanie przeprowadzić „jakikolwiek mecz Euro 2012”.
Mer Doniecka Oleksandr Łukianenko otrzymał niedawno bardzo stanowcze w treści pismo podpisane przez szefa UEFA Michela Platiniego. Punkt po punkcie wymienione zostały w nim wszystkie słabe strony stolicy ukraińskiego przemysłu. "Mamy do was duże zastrzeżenia. Donieck nie podjął dostatecznych kroków, żeby spełnić kryteria organizacyjne i logistyczne dotyczące Euro 2012" - napisał Platini.
UEFA daje Donieckowi czas do końca sierpnia. W tym terminie miasto ma przesłać do szwajcarskiej centrali federacji dokładne plany stadionu i jego okolic. Z kolei do końca lipca miasto musi przedstawić pisemne gwarancje potwierdzające zgromadzenie pieniędzy na modernizację i rozbudowę lotniska. Przy czym, jak zaznacza Platini, władz europejskiego futbolu nie interesuje, czy pieniądze wyłoży państwo, czy prywatny inwestor.
Lada dzień do Doniecka przyjadą eksperci UEFA, którzy na miejscu będą sprawdzać, czy wszystkie procedury idą właściwym rytmem. Do końca października władze miasta muszą przygotować plany budowy tymczasowych terminali oraz zaprezentować ostateczny plan rozbudowy lotniska - prace na nim mają się zakończyć najpóźniej w listopadzie 2011 r.
Do końca lipca takie same gwarancje mają przedstawić lotniska w Mariupolu i Ługańsku, które Donieck zgłosił jako pomocnicze.
Taką samą listę żądań dostali mer Kijowa (miastu grozi utrata meczu finałowego na rzecz Warszawy), Lwowa i Charkowa. Postępy prac mają nadzorować władze Ukrainy. Platini osobiście prosił o to prezydenta Wiktora Juszczenkę, premier Julię Tymoszenko i przewodniczącego Rady Najwyższej Wołodymira Litwina. "Wszystkie miasta czeka ogrom pracy, żeby spełnić nasze minimalne wymagania" - napisał Platini w specjalnym liście wysłanym do trzech najważniejszych osób w państwie.
Od ukraińskich władz UEFA domaga się również szybkiego wprowadzenia uproszczonych procedur wizowych dla kibiców na czas Euro 2012. Projekt w tej sprawie Platini chce zobaczyć do końca października.
"Czasu dostaliśmy mało, a pracy przed nami naprawdę dużo" - komentował żądania UEFA mer Lwowa.
Groźba odebrania części mistrzostw nie zjednoczyła ukraińskich polityków. Trwa nagonka na wicepremiera Iwana Wasiunyka, którego próbuje się obciążyć odpowiedzialnością za błędy popełnione podczas przygotowań. Oliwy do ognia dolała decyzja władz Odessy i Dniepropietrowska, które przegrały wyścig o Euro 2012 i poskarżyły się one na UEFA do... FIFA. Wywołało to wściekłość szefa ukraińskiej federacji piłkarskiej Hryhorija Surkisa.
"Nie ośmieszajmy się. To narażanie na szwank reputacji naszego kraju. Miasta powinny z godnością przyjąć decyzję UEFA, a nie profanować turniej. Weźmy się do roboty i skończmy z tymi waśniami" - apelował Surkis.