KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Panie pośle, jeździ pan na rowerze?

SŁAWOMIR KOPYCIŃSKI: Oczywiście, jestem czynnym rowerzystą. Rowerami jeździ też cała moja rodzina.

Reklama

Po piwku też się panu zdarza wsiąść na jednoślad?

Nie, bo zakazuje tego prawo. Ale przyznaję, że z przyjemnością po długiej, męczącej jeździe wypiłbym sobie jedno zimne piwko i dalej wsiadł na rower bez obawy, że poniosę za to jakieś konsekwencje.

A gdyby pan po tym orzeźwiającym piwku wpadł pod samochód?

Jadąc polną drogą? Wszystko sprowadza się do tego, gdzie się jeździ...

Po co pan właściwie walczy o zmianę przepisów dotyczących jazdy po pijanemu? Chciałby pan bezkarnie mknąć po zielonych łąkach na lekkim rauszu?

Reklama

Widzę, że pani koniecznie chce sprowokować mnie do żartów, a ja naprawdę złożyłem poważną interpelację. Uważam, że takie samo traktowanie pijanego rowerzysty i kierowcy jest niesłuszne. Proszę spojrzeć, czym zawalone są sądy dwudziestoczterogodzinne: właściwie tylko sprawami pijanych rowerzystów.

>>>Zobacz, o co chodzi rowerzystom

Więc mamy im pobłażać tylko dlatego, że jest ich dużo?

Wystarczy przejść się obok pubów i ogródków piwnych. Siedzi tam mnóstwo ludzi, szanowanych i porządnych, którzy po jednym piwku wsiadają potem na rower.

A lepiej byłoby, gdyby wracali do domu piechotą albo zamówili taksówkę.

Patrzmy na to realnie – rower stwarza mniejsze zagrożenie dla ruchu niż samochód.

To może nie należy karać pijanych kierowców, którzy jadą obrzeżami wsi, wracając z baru nad ranem? Oni też nie stwarzają wielkiego zagrożenia.

Rozumując w ten sposób, wszystko można usprawiedliwić. Ja w żadnym wypadku nie namawiam nikogo do jazdy po pijanemu ani rowerem, ani samochodem. Uważam jedynie, że traktowanie nietrzeźwego rowerzysty, który jechał polną drogą, tak samo jak nietrzeźwego kierowcy, który jechał ruchliwą ulicą, nie jest w porządku. Trzeba tak zmienić przepisy, aby kara była proporcjonalna co do popełnionego czynu.