Poparcie otrzymali też z najmniej oczekiwanej strony: interpelacje poselskie w sprawie jazdy jednośladem po dwóch piwach złożyło też trzech posłów PO i jeden z SLD.

Reklama

Siedzieliśmy późnym wieczorem w parku, piliśmy wódkę i rozmawialiśmy. Nasze rowery stały obok. Zostaliśmy zatrzymani przez policję i skazani za jazdę na rowerze po pijanemu, choć nigdzie nie jeździliśmy. To paranoja” - wspomina wydarzenia sprzed czterech lat 34-letni Paweł z Warszawy. I on, i kolega musieli zapłacić 1 tys. zł grzywny, dostali też zakaz prowadzenia pojazdów przez rok. ”To niesprawiedliwe” ocenia dziś Paweł. Jego samego najbardziej zabolało to, że trafił do sądowego rejestru skazanych.

Takich jak on jest w Polsce więcej. Co roku za jazdę po pijanemu trafia przed sądy ponad 50 tys. rowerzystów. W 2007 r. skazano 52 tys. osób, a rok wcześniej 72 tys. Wprawdzie większość z nich dostała wyroki w zawieszeniu, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Aż 2 tys. rowerzystów siedzi w więzieniach, a kilkuset czeka w areszcie na odbycie kary.

Takie orzeczenia nie podobają się najbardziej aktywnym rowerzystom. Pod koniec kwietnia rozpoczęli akcję „Trzeźwe prawo”, domagając się liberalizacji przepisów kodeksu karnego. Na razie czekają na odpowiedź na interpelacje poselskie, jakie w resortach sprawiedliwości i infrastruktury złożyli trzej posłowie z PO i jeden z SLD. Jeśli odpowiedź będzie negatywna, rozpoczną wielką akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy.

Przyjdzie im to tym łatwiej, że w każdym większym mieście co miesiąc zbiera się tzw. masa krytyczna, czyli kilkutysięczna kawalkada cyklistów, która przejeżdża przez główne ulice, by przypomnieć władzom o niespełnionych obietnicach budowy ścieżek rowerowych. ”Wierzę, że uda nam się to, co nie udało się przed Trybunałem Konstytucyjnym. Zmienimy bubel prawny, który pozwala na skazanie na karę więzienia kogoś, kto wypił jedno piwo i jechał chodnikiem, nikomu nie robiąc krzywdy” - zapowiada Paweł.

Rowerzyści mają bardzo konkretne postulaty: przede wszystkim domagają się, by jazda na rowerze pod wpływem alkoholu przestała być uznawana za przestępstwo. Chcą też, bywykroczenie popełniała dopiero ta osoba, która ma we krwi 0,5 promila alkoholu we krwi (teraz jest to 0,2), i żeby to sąd decydował, komu dać zakaz prowadzenia pojazdów. ”Nie chcemy, by pijani rowerzyści byli całkowicie bezkarni, ale nie mogą być karani aż tak surowo jak teraz. Większość z nich nie jeździ zresztą po ulicach” - przekonuje Grzegorz Borek ze stowarzyszenia MTB Kielce, które prowadzi akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem.



Reklama

Podobnego zdania jest poseł PO Artur Gierada. ”Egzekwowanie obowiązującego restrykcyjnego prawa jest drogie dla budżetu państwa. A liczba procesów i skazanych jest nieadekwatna do zagrożeń” - mówi. Gorąco popierają go partyjni koledzy Krzysztof Tyszkiewicz i Radosław Witkowski oraz Sławomir Kopyciński z SLD.