Krzysztof Pac: Dzisiaj poznaliśmy wstępne wyniki sprawdzianu szóstoklasistów. Są o wiele gorsze niż w zeszłym roku. Gdzie leży przyczyna?
Marcin Król*: To oczywiste, że wyniki pogarszają się, bo polskie szkoły bardzo źle uczą. Z drugiej jednak strony zastanawiam się nad sensownością tego typu sprawdzianów na koniec podstawówki. Teoretycznie robi się je po to, aby sprawdzić, czego nauczyła się młodzież. Tymczasem są tak skonstruowane, że nie dają żadnego obrazu. Dodatkowo są bez znaczenia. Uczeń czy napisze test dobrze, czy źle i tak dostanie się do gimnazjum.
Wyniki testu dowodzą, że dzieci najgorzej radzą sobie z pisaniem i wykorzystywaniem wiedzy w praktyce.
A ja myślę, że dzisiejsze nastolatki są dużo bystrzejsze niż to bywało dawniej. Dobrze sobie radzą z komputerami, to ich świat. Może co prawda właśnie przez to nie potrafią pisać, bo komputer nie wymaga od nich znajomości gramatyki czy interpunkcji. Żyją w nowoczesnym świecie, a w szkołach są uczone w sposób tradycyjny, co jest dla nich bezużyteczne. Konsekwencje są takie, że nawet na uczelniach musimy uczyć studentów pisania, rozumienia, podstawowych pojęć.
Dlaczego szkoły źle uczą?
Kluczem do problemu jest niski poziom klasy uczącej. Nauczyciele są bardzo kiepscy. W wielu, zwłaszcza mniejszych, miejscowościach ten zawód jest ostatnią deską ratunku. Następuje selekcja negatywna. Posadę nauczyciela dziedziczy się albo dostaje po znajomości. Żeby w polskich szkołach coś zmieniło się na lepsze, potrzebna jest radykalna weryfikacja nauczycieli. Tylko kto odważy się to zrobić, naruszyć stary układ. Nie widzę takiej siły.
*Marcin Król, filozof, historyk idei, profesor Uniwersytetu Warszawskiego