"Zaczęło się od słynnej brytyjskiej modelki Twiggy. Założyła mini i wtedy w Polsce zaczął się szał" - opowiada posłanka SLD Joanna Senyszyn. Ona sama oprócz modnej minispódniczki nosiła także w tym czasie niezwykle seksowne miniszorty. "Miałam wtedy już samochód, czerwony kabriolet. Jak podjeżdżałam nim pod uczelnię i wychodziłam w tych czarnych miniszortach, nie było nikogo, kto by się za mną nie obejrzał" - mówi z dumą. Posłanka wspomina, że w tym czasie zgrabne studentki były odpytywane przez wykładowców o wiele częściej niż inne. "Wzywano je do tablicy i przez pół godziny rozwiązywały zadania, a profesor mógł się do woli napatrzeć" - mówi.

Reklama

>>>Kryzysowe słodycze: blok czekoladowy i szyszki owsiane

Nie wszyscy byli jednak tak wyrozumiali dla nowej mody. Mirosława Kuś, ekspedientka z Zachodniopomorskiego mówi, że do czasu ukończenia podstawówki nie odważyła się założyć kusej spódniczki. "Pierwszej dziewczynie, która przyszła do szkoły w mini, wychowawczyni kazała wyjść na środek i stanąć tyłem do klasy. A potem powiedziała: <A teraz sobie wszyscy popatrzcie, jakie Jadzia ma krzywe nogi>" - wspomina pani Mirosława.

>>>Kasjerka z kultowego supersamu: Dziś takiego baleronu już nie ma!

Reklama

Czasami modna panna słyszała kąśliwe uwagi na ulicy. "Nie było więcej materiału?" - drwili starsi przechodnie. Halinie Rajskiej z Bydgoszczy ojciec zabronił paradowania w - jak mówił - nieprzyzwoicie krótkich szmatkach. "Pakowałam więc spódniczkę do torby i biegłam do przyjaciółki, żeby się w nią przebrać" - śmieje się 55-letnia dziś kobieta.

Nowa moda szczególnie podobała się mężczyznom. Nie byli oni jednak całkiem bezkrytyczni w podziwianiu odsłoniętych nóg. "Były dziewczyny naprawdę zgrabne, z taką figurą, na której mini wyglądała pięknie. Były też takie, delikatnie mówiąc niezbyt obdarzone przez naturę, ale za wszelką cenę chcące być modne. Nie chcę mówić przykrych rzeczy, ale one nie wyglądały dobrze" - mówi poeta i kompozytor Wojciech Młynarski.

>>>Czterdzieści litrów wódki w radiu