Urząd gminy zaczął już wypłacać pierwsze odszkodowania - po 6 tysięcy złotych na rodzinę.

Mieszkańcy zniszczonego regionu mówią, że nawet powódź tysiąclecia sprzed 12 lat nie wyrządziła takich szkód jak tegoroczna. Teraz kotlina została dosłownie zatopiona przez deszcze - samorządowcy wyliczają, że w ciągu zaledwie kilku godzin, od godz. 18 w piątek do 0.30 w sobotę, na ich miasto spadł potop 120 litrów wody na jeden metr kwadratowy.

Reklama

"Wstępnie oszacowaliśmy zniszczenia na ponad 42 mln złotych, ale powtarzam: to wstępne wyliczenia. Nie udało nam się jeszcze dotrzeć do wszystkich mieszkańców, którzy ucierpieli. Cały czas zliczamy straty" - mówi DZIENNIKOWI Ryszard Niebieszczański, wójt kłodzkiej gminy wiejskiej liczącej 35 miejscowości i osad. "W sumie powódź zniszczyła 41 mostów i kładek, 30 km dróg, trzy szkoły, remizę strażacką i oczyszczalnię ścieków. Uszkodzona jest też kanalizacja" - dodaje wójt.

Na najbardziej zrujnowanym obszarze mieszka ponad 18 tysięcy osób. Nie ma właściwie rodziny, która nie ucierpiałaby w powodzi. "Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Pamiętam tragedię z 1997 roku, ale to, co spotkało nas w tym roku, było dwa razy gorsze. Część moich sąsiadów w kilka godzin straciła dorobek życia" - mówi Danuta Kierkiewicz ze wsi Jaszkowa Dolna, w całym powiecie kłodzkim najmocniej dotkniętej kataklizmem.

Reklama

Relacje mieszkańców Jaszkowy są poruszające i podobne do siebie: woda przyszła nagle, zabrała wszystko. "Mój sklep już nie istnieje" - mówi Alicja Kucmus. "Cały towar został zalany, lodówki, magazyny, kasy fiskalne. Piątek to dzień największych dostaw i wszystko, co tego dnia przyjechało z hurtowni, zabrała powódź" - dodaje.

Nikt nie miał czasu na ratowanie dobytku. Powodzianie opowiadają, że poziom wody podnosił się dosłownie w oczach. Fala powodziowa wyrywała drzwi i przelewała się przez okna. Niewielkie płynące polami strumyki zmieniały się w rwące potoki. Większe rzeczki występowały z brzegów i niszczyły wszystko na swojej drodze. "Niektórzy z mieszkańców w kulminacyjnym momencie mieli w domach wody po pachy" - mówi Andrzej Piwowar, sołtys z położonej nieopodal Jaszkowy Górnej. "Na część dróg osunęły się skarpy, a inne, podmyte, zapadły się. Niektóre rodziny zostały właściwie odcięte od świata" - dodaje.

W sumie we wsi woda zalała 60 domów. Identyczny scenariusz spotkał oddalone o kilka kilometrów Żelazno. Woda zniszczyła tam m.in. szkołę podstawową i remizę ochotniczej straży pożarnej. Komendant strażaków Marcin Olejnik mówi, że nie otrzymał żadnego ostrzeżenia o nadchodzącej katastrofie. "Nawet sztab kryzysowy jeszcze kilka godzin przed burzami mówił, że nic złego nam nie grozi. A efekt jest taki, że zalanych zostało 80 domów, poniszczone zostały wały na przepływającej tu Białce Lądeckiej, wyrwanych zostało kilka kilometrów poboczy. W naszej remizie było pół metra wody. Na szczęście ocalały samochody. Straty w Żelaźnie wyniosą co najmniej kilka milionów złotych" - mówi Olejnik.

Reklama

"Z nieba lało się jak z wiadra. Fala szła też od rzeki, niszczyła wszystko, co napotkała na drodze: płot, ogrodzenie z siatki, drzewa. Wszystko trwało może godzinę, dwie. Zalało nas kompletnie. W 1997 roku udało nam się cokolwiek uratować, teraz wszystko jest do wyrzucenia" - opowiada Teresa Piwowarczyk z Żelazna. W jej domu było 1,5 metra wody. "Zniszczone mam dosłownie wszystko: pralkę, lodówkę, kuchenkę, meble, dywany, drewniane podłogi. Ściany też nadają się tylko do remontu, bo są kompletnie mokre i oblepione błotem. Odbudowa może kosztować ponad 100 tys. zł" - dodaje kobieta.

Krzysztof Margowniczy z położonego kilkanaście kilometrów dalej Starego Gierałtowa stracił warsztat samochodowy. "Woda zalała mi jeden samochód, a drugi porwał rwący potok. Odnalazłem go kilka kilometrów dalej na drzewie" - opowiada. Wysoka woda nie oszczędziła też samego Kłodzka. "Uszkodzonych jest kilkanaście ulic. Między innymi ul. Dworcowa prowadząca do stacji kolejowej Kłodzko Główne. Zalanych jest 30 mieszkań" - mówił nam wczoraj zastępca burmistrza Henryk Urbanowski. "Szkody miejskie oceniam na ok. milion złotych, ale zniszczony majątek mieszkańców jest wart kilka razy więcej. Cały czas liczymy straty. Dokładne dane przekażemy wojewodzie we wtorek" - dodaje.