Męska bezpłodność to w naszym kraju nadal temat tabu: bardzo niewielu panów potrafi otwarcie przyznać, że nie może mieć dzieci.

"Gdy dowiedziałem się, że jestem niepłodny, poczułem wstyd. Wstydzę się, bo jestem inny, bo jako mężczyzna jestem gorszy. Jeśli nie mogę mieć dzieci, to jest to prawie równoznaczne z impotencją. Stąd prosta droga do depresji" - wspomina Piotr Pałasz, który o tym, że jest niepłodny, dowiedział się 10 lat temu. Dziś jest ojcem dwójki dzieci poczętych metodą in vitro i członkiem stowarzyszenia na rzecz leczenia niepłodności i wspierania adopcji "Nasz Bocian".

Reklama

Coś się jednak zmienia: w ostatnim czasie do specjalistów leczących męską bezpłodność zgłasza się coraz więcej pacjentów, a kliniki, w których można zbadać nasienie, przeżywają prawdziwe oblężenie. "Jeszcze cztery lata temu miesięcznie przychodziło zaledwie 50 panów. Teraz ponad 200" - mówi Barbara Mazur z kliniki InviMed. Z jej statystyk wynika również, że stale obniża się wiek pacjentów. "W 2005 roku mężczyzna zgłaszający się na takie badanie miał średnio 37 lat, dziś już tylko 34" - dodaje. "Stres, niezdrowy tryb życia, przebyte choroby. To wszystko ma ogromny wpływ na naszą płodność" - mówi dr Robert Jarema, urolog z warszawskiego Szpitala Klinicznego MSWiA.

Ale niepłodność to wśród mężczyzn nadal temat tabu. "Narzeczona mnie przyciągnęła", „ginekolog żony mi kazał” – tak najczęściej tłumaczą się panowie, którzy przychodzą na badania. "Zwykle są bardzo pewni siebie, z udawaną obojętnością czekają, aż otworzę kopertę z wynikami. Dla wielu diagnoza jest szokiem" - mówi dr Jarema. Nadal jest też wielu mężczyzn, którzy za nic w świecie nie przyznają się do choroby. "Rzeczywiście, wielu piszących o problemie niepłodności na forach internetowych woli przybrać damski nick, by nikt się nie domyślił ich tożsamości" - przyznaje Piotr Pałasz.

Ten wstyd jest często przyczyną rodzinnych dramatów. 32-letnia Magdalena z małej miejscowości na Pomorzu od trzech lat bezskutecznie stara się ze swoim partnerem o dziecko. "Zrobiłam już wszystkie możliwe badania i okazało się, że jestem zdrowa. Lekarz już dawno mówił, że powinnam przyjść z partnerem, on jednak wpada w furię, gdy słyszy takie sugestie. Powiedział mi nawet, że jest przekonany o swoim stuprocentowym zdrowiu, bo jego dwaj bracia mają dzieci" - opowiada kobieta.

Psycholog Barbara Kossakowska podkreśla, że to wina stereotypu funkcjonującego w naszej kulturze. "Mężczyzna, który nie może mieć dzieci, nie jest mężczyzną. Bo dla wielu osóbpłodność męska jest równoznaczna ze sprawnością seksualną. Więc diagnoza <niepłodny> oznacza dla nich, że są marnymi kochankami" - mówi.

MITY NA TEMAT NIEPŁODNOŚCI

Reklama

Wielu mężczyzn, zamiast pójść do specjalisty, wspomaga się domowymi metodami. Jak jednak podkreślają lekarze, do dziwnych praktyk najczęściej zmuszają ich... partnerki, które ochoczo wymieniają się między sobą "cennymi" radami. Specjaliści uprzedzają, że te metody nie są skuteczne.

Chłodzenie jąder. Powszechnie wiadomo, że przegrzewanie jąder źle wpływa na płodność. Pewna para doszła więc do wniosku, że na niepłodność pomoże... chłodzenie jąder. Mężczyzna przed każdym stosunkiem stał więc kilkanaście minut przy otwartej lodówce.

• Picie coli. Najlepiej godzinę przed stosunkiem. Na jednym z forów internautka zapewnia, że w jej przypadku zadziałało. Właśnie spodziewa się dziecka.

• Rezygnacja z kąpieli. Użycie wody i detergentów może znacznie obniżyć jakość plemników.