Dojeżdżałem do skrzyżowania, światło zmieniło się z zielonego na żółte. W lusterku zobaczyłem, że za mną szybko jedzie citroen. Postanowiłem nie hamować i jak najszybciej opuścić kolejne pobliskie skrzyżowanie, na którym także zapaliło się żółte światło” - opisuje Michał.

Reklama

Obawiał się, że nagłe zatrzymanie spowoduje wypadek. Egzaminator jednak uprzedził go i nagle zahamował. ”W tył mojego samochodu wjechał jadący za mną kierowca. Egzaminator przerwał egzamin z powodu - jak powiedział - "niezastosowania się do sygnalizacji świetlnej”. Nie dość, że doszło do kolizji, to mnie oblał, a na dodatek mam skręcony kręgosłup szyjny” - dodaje koszalinianin.

Michał obwinia egzaminatora za to, co się stało. ”Przecież przepisy mówią, że w chwili zmiany światła z czerwonego na żółte, można przejechać skrzyżowanie, skoro nagle hamowanie miałoby spowodować zagrożenie. Ten egzaminator nie zna się na przepisach” - argumentuje.

Wygląda na to, że ma sporo racji. ”Jeśli zółte światło zapala się w momencie, gdy kierowca dojeżdża do skrzyzowania, to musi on podjąć wszelkie działania, by uniknąć zagrożenia. Więc jak kierowca widzi w lusterku, że inny samochód jedzie za nim i jest ryzyko, że dojdzie do stłuczki, to nie powinien gwałtownie hamować, ale przejechać skrzyżowanie” - mówi Krzysztof Sieląg, naczelnik policji drogowej w Koszalinie.

Niedoszły kierowca złożył skargę do marszałka województwa, który ma nadzór nad ZORD. Jeśli to nie pomoże, Michał Stachniuk pójdzie do sądu. ”Nie odpuszczę” - zapowiada.