To była jedna z głośniejszych pomyłek policji. W kwietniu 2004 roku nieoznakowani funkcjonariusze próbowali zatrzymać samochód marki rover. Byli przekonani, że jedzie nim groźny i poszukiwany gangster.

Reklama

Tymczasem było w nim dwóch niewinnych 19-latków. Widząc ludzi z bronią, próbowali uciec. Wtedy policjanci zaczęli strzelać. W samochód poleciało prawie 40 kul. Zginął Łukasz T., a Dawid Lis został ciężko ranny. Do dziś jeździ na wózku.

Pierwszy proces zakończył się uniwinnieniem policjantów. Ale wyrok zaskarżyła zielonogórska prokuratura, która prowadziła postępowanie, oraz pełnomocnicy pokrzywdzonych. Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił wyrok i na początku 2008 roku wszystko zaczęło się od nowa.

Prokuratura chciała kar bezwzględnego więzienia. "Policjanci po niedokładnej obserwacji poszukiwanego przestępcy, godząc w bezpieczeństwo ruchu drogowego, bez transparentnego oznakowania, narazili zdrowie i życie jadących samochodem pokrzywdzonych i przypadkowych świadków" - mówił, odczytując ponad rok temu akt oskarżenia, prokurator Marek Jabłega z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Tym razem Sąd Okręgowy w Poznaniu znów uniewinnił oskarżonych policjantów. Uznał, że nie można udowodnić im przekroczenia uprawnień. A wszelkie wątpliwości należy intepretować na korzyść oskarżonych. Ten drugi wyrok nie jest ostateczny. Oskarżyciele mogą od niego złożyć apelację. Pełnomocnicy pokrzywdzonych już ją zapowiedzieli.

Choć sądy uniewinniają policjantów, to Dawid Lis - ranny w tej strzelaninie - otrzymał 900 tysięcy złotych odszkodowania. Co miesiąc dostaje też rentę w wysokości 2 tysięcy złotych.