O tym, jak bardzo jesteśmy spragnieni informacji na temat rzucania palenia, świadczy niezwykła popularność strony internetowej międzynarodowej kampanii antynikotynowej „Help dla życia bez tytoniu”. Tylko w czerwcu weszło na nią ponad 9 mln użytkowników z Polski, więcej niż z jakiegokolwiek innego kraju Europy. ”Wszystkich nas bardzo zaskoczyło to, że tak wyraźnie zdystansowaliśmy inne państwa” - przyznaje Katarzyna Rąkowska, koordynatorka akcji w Polsce.

Reklama

Rzeczywiście, polscy internauci poszukiwali praktycznych porad na temat zrywania z tytoniowym nałogiem znaczenie częściej niż Włosi (7,7 mln wejść) czy porównywalni z nami pod względem liczebności Hiszpanie, którzy zajrzeli na stronę „Help dla życia bez tytoniu” tylko 2 mln razy.

9 milionów internautów wchodzących na stronę kampanii, to dokładnie tylu, ilu mamy palaczy w Polsce” - mówi Krzysztof Przewoźniak z fundacji Promocja Zdrowia. I podkreśla, że epidemię palenia, która opanowała Polskę na początku lat 80., już dawno mamy za sobą. Wtedy papierosy paliło ponad 65 proc. mężczyzn, tymczasem z najnowszej Diagnozy Społecznej 2009 wynika, że w Polsce sięga po nie niespełna 28 proc. dorosłych obywateli.

Amatorów tytoniu wciąż ubywa, choć w naszym kraju jeszcze nie sięgnięto po najbardziej drastyczne metody zwalczania nałogu. Nie mamy ustawy o zakazie palenia w miejscach publicznych, a mimo ostatnich podwyżek papierosy są u nas nadal dużo tańsze niż na Zachodzie. Również stosowane w Polsce ostrzeżenia na paczkach papierosów są dużo mniej drastyczne niż zdjęcia chorób nikotynowych stosowane za granicą.

Reklama

Tym, co przekonuje Polaków do rzucenia palenia, jest coraz częściej świadomość, że wydatki na papierosy powodują znaczny uszczerbek dla portfela. ”Kiedy zauważyłam, że puszczam z dymem 300 zł miesięcznie, powiedziałam dość. Przestałam palić” - tłumaczy Ewa Bartoś, pracownica warszawskiego wydawnictwa. ”Ale nie tylko, bo widziałam również, że mam coraz gorszą kondycję” - dodaje.

Coraz częściej kuracje odwykowe fundują swoim pracownikom pracodawcy. ”Palenie to dla nas dodatkowe koszty: strata czasu pracy, konieczność wykonania palarni, ale też większe zagrożenie pożarowe. Dlatego zaproponowaliśmy sfinansowanie terapii antynikotynowej dla 75 pracowników. To była ich dobrowolna decyzja. Większość skutecznie rzuciła nałóg” - opowiada Marek Szelewicki z firmy Alstom Power, zajmującej się energetyką i infrastrukturą transportową.

Taką tendencję zauważyła również Anna Kabat warszawskiej kliniki Allen Carr’s Easyway. ”Firmy kierują do nas swoich pracowników. Są to zazwyczaj duże przedsiębiorstwa takie jak banki, operatorzy telefonii komórkowej czy firmy farmaceutyczne. Ważne jest to, że pacjenci nie przychodzą do nas pod presją pracodawcy. To, że pracodawca płaci, jest dodatkową motywacją. Ale oni sami przyznają, że od dawna chcieli rzucić palenie, tylko nie wiedzieli, jak” -przyznaje Anna Kabat. Liczba klientów jej kliniki potroiła się w ciągu ostatnich trzech lat.

Spadek zainteresowania papierosami widać również w wynikach firm tytoniowych. W 2008 r. sprzedaż spadła o 10 proc., a w tym roku oczekuje się spadku nawet rzędu 15 proc.