Według położników zjawisko cesarki na życzenie zaczyna przybierać masowe rozmiary. Co roku następuje stały, 2 - 3-proc. przyrost tego typu zabiegów. Np. w prywatnej warszawskiej klinice Damiana blisko 60 proc. wszystkich przyjmowanych porodów odbywa się właśnie przez operację chirurgiczną. W porównaniu do średniej krajowej wynoszącej ok. 25 - 27 proc. to dużo, ale są szpitale, gdzie odsetek cięć wynosi nawet ponad 80 proc. A to aż ośmiokrotnie więcej niż wynosi norma Światowej Organizacji Zdrowia.

Reklama

Ginekolodzy twierdzą, że taki gwałtowny skok Polska zawdzięcza temu, że wyedukowane przez kobiece pisma Polki wyspecjalizowały się w technikach wymuszania na lekarzach wykonania cesarskiego cięcia. Najczęściej o cesarki upominają się kobiety w średnim wieku, mające po 30 - 36 lat, które osiągnęły już bardzo wysoką pozycję społeczną i zawodową. "Te pacjentki zwykle dokładnie wiedzą, czego chcą: aby poród w ogóle nie bolał i odbył się w ściśle ustalonym terminie" - mówi DZIENNIKOWI szef warszawskiego Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny prof. Bogdan Chazan, który niemal codziennie słyszy prośby ze strony pacjentek o wykonanie zabiegu.

Części ulega, chociaż - jak sam przyznaje - nie powinien.

Cesarka jest - zdaniem lekarzy - poważną operacją i powinna być wykonywane tylko w określonych sytuacjach: np. z powodu zaburzeń tętna płodu, rozwijającego się zakażenia wewnątrzmacicznego lub niewłaściwej pozycji dziecka. Zabieg jest bardzo wyczerpujący: powoduje duże odwodnienie organizmu oraz ubytek krwi, a do organizmu dziecka przenikają antybiotyki, które mają zapobiec zakażeniu rany.

Reklama

"Informuję pacjentki o tych wszystkich konsekwencjach, ale jeśli widzę, że moje przekonywania zdają się na nic, a psycholog potwierdza wysoki poziom lęku, wówczas wykonujemy takie cięcie ze względów psychologicznych" - mówi prof. Chazan.

Lekarze, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie twierdzą, że nie chcą straszyć kobiet powikłaniami po cesarkach, ale je edukować i wspierać. Chazan każdą ze swoich ciężarnych pacjentek próbuje oswajać ze strachem przed naturalnym porodem. "Czasem zabieram je na blok porodowy i w ciepłych ludzkich słowach wszystko wyjaśniam. W innych przypadkach odsyłam na długą rozmowę, np. z ekspertem ze szkoły rodzenia, i to zwykle skutecznie rozwiązuje problem" - zapewnia.