Do strajku przystąpiły kolejne szpitale, najwięcej w Świętokrzyskiem i Lubelskiem. Strajkuje tam już trzydzieści kilka placówek. W szpitalach, gdzie trwa protest, lekarze pracują jak w dni świąteczne. Wykonują tylko zabiegi ratujące życie, wszystkie planowe operacje zostały odwołane. Tymczasem dyrektor łódzkiego szpitala MSWiA uznał strajk za nielegalny i doniósł na lekarzy do prokuratury.

Sygnał do wzięcia towarzystwa "za mordę" dał w miniony czwartek minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn. Nakazał przygotować do zamknięcia zbuntowany resortowy szpital w Łodzi. Pielęgniarki, salowe i sprzątaczki najadły się strachu i postanowiły trzymać z władzą.

Strajk jest nielegalny, bo lekarze w szpitalu MSWiA nie dopełnili procedur, wynikających z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - tłumaczy zawile Państwowa Inspekcja Pracy. Ale chodzi po prostu o to, że w referendum, które zadecydowało o strajku, głosowali tylko lekarze. A powinni wszyscy pracownicy szpitala. Na tej podstawie dyrektor szpitala w Łodzi złożył donos do prokuratury.

"Liczymy się z pewnymi konsekwencjami. O tym, czy strajk jest legalny, czy nielegalny powinien zadecydować sąd. Psychicznie jesteśmy gotowi na wszystko, bo już samo podjęcie decyzji o strajku było trudną decyzją" - powiedział w TVN 24 jeden ze strajkujących lekarzy. Co grozi lekarzom w przypadku uznania strajku za nielegalny? Prokuratorzy mogą uznać, że w takim wypadku lekarze narazili życie i zdrowie pacjentów. A to już poważne przestępstwo. Grozi za to do 5 lat więzienia.

Dyrektor Wojciech Szrajber wezwał strajkujących do zakończenia protestu. Poparli go działacze sześciu spośród siedmiu związków zawodowych, działających w szpitalu (skupiających m.in. pielęgniarki i położne, pracowników technicznych). Zaapelowali o natychmiastowe zakończenie akcji strajkowej. Stwierdzili, że nie chcą ponosić konsekwencji finansowych. Obawiają się, że strajk pogłębi kryzys ekonomiczny i tak już bardzo zadłużonego szpitala. Zwrócili się do ministra Dorna, aby "przemyślał swoją decyzję i dał szpitalowi szansę". Wszystko to jako żywo przypomina oburzenie klasy robotniczej, która na polecenie partii potępiała protesty warchołów z Radomia w 1976 roku.

Wczoraj do strajkujących w kraju 70 szpitali dołączyły kolejne placówki. W Świętokrzyskiem akcję strajkową rozpoczęli lekarze w 16 szpitalach. Na Śląsku do protestu włączyli się lekarze z dwóch kolejnych, a jeszcze dziś ma zapaść decyzja o przeprowadzeniu w regionie strajku generalnego. Na Lubelszczyźnie, gdzie strajki trwają trzeci tydzień, protestowało 16 placówek. Lekarze żądają natychmiastowych podwyżek płac o 30 proc. i 100-procentowych podwyżek w przyszłym roku.

Co więcej, strajkujący chcą, by minister Ziobro rozpoczął śledztwo w sprawie wyzysku w "przedsiębiorstwie państwowym służba zdrowia". Tak lekarze nazywają system opieki zdrowotnej w Polsce. Jest wiele
symptomów, iż działa tam zaplanowana machina niemal niewolniczej pracy, a prawa człowieka są nieważne" -grzmią pracownicy szpitali w liście wysłanym do mediów. I nazywają siebie "białymi niewolnikami".