Profesor Siminiak dokonał niemożliwego. Naciął szyję pacjenta, włożył tam cewnik i żyłami doprowadził go do serca. Tam z niesamowitą precyzją zamontował małą kotwiczkę, która naprawiła zastawkę w sercu poznańskiego taksówkarza. Gdyby operacja się nie udała, taksówkarz by nie przeżył. Ale żyje i czuje się doskonale.
"Kiedy się obudziłem, zobaczyłem uniesione kciuki lekarzy" - mówi DZIENNIKOWI Jerzy Pawlak, który poddał się eksperymentalnej operacji - "Kamień spadł mi z serca".
Dotąd operacje zastawek przeprowadzano na otwartym sercu. To komplikowało zabiegi i późniejszą rehabilitację. Pacjenci po operacji musieli długo przyjmować lekarstwa. Niektórzy nawet do końca życia. Teraz się to zmieni. Operacje będą bezinwazyjne, a rehabilitacje krótkie. Niestety, zanim metoda profesora Siminiaka się upowszechni, minie kilka lat. Trzeba jeszcze wykonać wiele specjalistycznych badań. Ale pierwszy krok już za nami. Brawo, panie profesorze!
To były najtrudniejsze trzy godziny w życiu prof. Tomasza Siminiaka. Podczas operacji jego ręce obserwowali najlepsi kardiochirurdzy na całym świecie. I udało się. Profesor naprawił zastawkę serca bez krojenia pacjenta. Tym samym otworzył nowy rozdział w dziejach medycyny. Rozdział, którego bohaterem jest Polak.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama