Profesor Siminiak dokonał niemożliwego. Naciął szyję pacjenta, włożył tam cewnik i żyłami doprowadził go do serca. Tam z niesamowitą precyzją zamontował małą kotwiczkę, która naprawiła zastawkę w sercu poznańskiego taksówkarza. Gdyby operacja się nie udała, taksówkarz by nie przeżył. Ale żyje i czuje się doskonale.

"Kiedy się obudziłem, zobaczyłem uniesione kciuki lekarzy" - mówi DZIENNIKOWI Jerzy Pawlak, który poddał się eksperymentalnej operacji - "Kamień spadł mi z serca".

Dotąd operacje zastawek przeprowadzano na otwartym sercu. To komplikowało zabiegi i późniejszą rehabilitację. Pacjenci po operacji musieli długo przyjmować lekarstwa. Niektórzy nawet do końca życia. Teraz się to zmieni. Operacje będą bezinwazyjne, a rehabilitacje krótkie. Niestety, zanim metoda profesora Siminiaka się upowszechni, minie kilka lat. Trzeba jeszcze wykonać wiele specjalistycznych badań. Ale pierwszy krok już za nami. Brawo, panie profesorze!