„W kwietniu zatrzymaliśmy na granicy z Niemcami tira wyładowanego po brzegi zabytkami. 20 ton zabytkowych przedmiotów z piaskowca. Zdemontowane z cmentarzy, pałaców, kościołów” - opowiada dziennikowi.pl nadkomisarz Jan Mikołajczak z Wrocławia, zajmujący się kradzieżami dzieł sztuki. Cały towar wart był około 145 tysięcy. Zlecenie na kradzież zabytków dał niemiecki paser, odbiorcą był też Niemiec.
„Czterech na pięciu paserów pochodzi z zagranicy. Przyjeżdżają do Polski, pokazują palcem, co chcą mieć, a potem do akcji wkraczają Polacy” - dodaje Mikołajczak.
Po Śląsku grasuje z młotkiem, przecinakiem i piłką do metalu wiele grup polskich złodziei. Kradną zewnętrzne ozdoby w kościołach, wyłamują ze ścian płyty z zabytkowymi napisami. Podobnie jest na cmentarzach. Znikają płyty nagrobne, nawet głowy aniołków z muru cmentarnego. Giną epitafia, fontanny, drzwi i rzeźby. Kradną nawet kamienne kolumny.
Potem złodzieje szmuglują towar ciężarówkami do Niemiec. Ryzyko jest niewielkie. Kontrole zdarzają się rzadko.