Mają po 13, 15 lat. Uczniowie polskich gimnazjów. Gdy przekraczają drzwi szkół, przestają być mili, sympatyczni, uczynni. Zwłaszcza dla siebie. Wiemy to od nich. "Żeby przetrwać szkołę, trzeba siły" mówią jeden przez drugiego. "Jaka była ta Ania? To była jakaś lamuska albo kujon. Ja bym tym chłopakom od razu spuściła wpierdol" - ocenia w DZIENNIKU Magda, drobna blondyneczka, uczennica II klasy gimnazjum z Warszawy. Jej koledzy, przyznają wprawdzie, że uczniowie z Gdańska posunęli się za daleko, ale kiedy zaczynają opowiadać o swoich zabawach, wychodzi na jaw, że to, co się tam wydarzyło, nie jest dla nich niczym nowym.

"Najbardziej popularne są <berek cwelony> i <kanapka>" - opowiada w DZIENNIKU z tajemniczym uśmiechem Tomek, uczeń II klasy. I demonstruje z kolegami, na czym polega. Trzeba dogonić kolegę, ale zamiast dotknąć go ręką, jak w zwykłym berku, należy zajść od tyłu i symulować stosunek płciowy. "Kanapka” to zabawa, w której cała grupa goni jedną osobę, powala ją na podłogę i każdy z "graczy” kładzie się na niej. "Najfajniej jak się goni jakąś dziewczynę" - przyznaje Tomek.

Podczas lekcji mierzą linijką przyrodzenie. Rozpinają dziewczynom staniki. 16-letni Jarek z gimnazjum w centrum Krakowa na imprezie imieninowej porobił zdjęcia pijanym koleżankom, a potem wykonał fotomontaże: dopasował ich twarze do postaci gwiazd porno. Kasia z gimnazjum na warszawskiej Pradze: "My cztery gnębimy takie dwie dziumdzie, które są słabe i nie potrafią o siebie zadbać. Raz naplułyśmy im w twarz, bo nas wkurzały".

Jak się bawią? "Walimy konia w kiblu, przy wszystkich" - opowiada w DZIENNIKU Michał z innego warszawskiego gimnazjum. Rafał, gimnazjalista z Wrocławia, wyznaje w DZIENNIKU, jak wspólnie, dużą grupą kolegów wyprowadzają nauczycieli z równowagi. "Gramy na zębach, uderzamy w nie palcami. Niektórzy dostają furii, bo jak zwrócą uwagę jednemu chłopakowi, zaraz ktoś inny do niego dołącza. Jeśli tylko któryś podniesie głos albo rękę, biegniemy na skargę do dyrektora".

Opowiadają też chętnie o seksie. "Sprawia megastyczną przyjemność. Flirtuję z laskami w sieci. Proszę dziewczyny, żeby przysyłały mi swoje foty. Im odważniejsze, tym lepsze... – mówi w DZIENNIKU Marcin, 14-latek. Gimnazjalistka z Łodzi dodaje w DZIENNIKU:"A my lubimy rywalizować między sobą o chłopaków. Oni wybierają te dziewczyny, które chętnie dają się obmacywać. Która zdecyduje się na więcej, ta wygrywa".

Szkoły, do których chodzą nastoletnie dzieci, przypominają bardziej koszary niż miejsca, w których młodzi ludzie mają bezpiecznie i pożytecznie spędzać czas. Ich zabawy przypominają więzienne cwelowanie albo wojskową falę. Jak ta: "Koleś musi szukać żywych kultur bakterii w ślinie. Jak się stawia, to jest jeszcze gorzej, bo wtedy nie przebieramy w środkach" – opowiada w DZIENNIKU Patryk, uczeń drugiej klasy gimnazjum w Łodzi.

Co na to wszystko nauczyciele, dyrektorzy szkół? "Organizuję dziś apel i wręczam 26 osobom discmany za to, że od początku roku nie opuściły ani jednego dnia w szkole" – mówi w DZIENNIKU Andrzej Cichoń, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Krakowie. Wczoraj wyrzucił ze szkoły trzech chłopców, którzy wszczęli bójkę na lekcji przy nauczycielu. Jeden z uczestników całe zdarzenie nagrywał telefonem komórkowym.

Teresa Gromnicka, wieloletnia dyrektorka szkoły podstawowej i gimnazjum w Gdyni, uważa, że winę za to, co się dzieje w szkołach, ponosi... sam fakt istnienia gimnazjów. "W tym trudnym wieku wyprowadza się ich ze szkół podstawowych, gdzie czuli się bezpiecznie, prawie jak w rodzinie, i wrzuca w nowe, często wrogie otoczenie. Jeżeli w szkole nie funkcjonuje dobra opieka psychologiczna i pedagogiczna, uczeń z takim doświadczeniem może sobie nie poradzić" - tłumaczy w DZIENNIKU.