Gra "Rządy Róży" poraża! Małe sieroty okazują się wobec siebie bezwzględnymi oprawcami. Gdy wyczują słabą, bezbronną koleżankę czy kolegę, ich dni są policzone. Zgwałceni, torturowani, umierają w męczarniach.

Psycholodzy nie mają cienia wątpliwości jaki wpływ może mieć ta "zabawa" na nasze pociechy. "Dostarcza dzieciom jakiś koszmarnych wzorców zachowania. Brutalne treści odkładają się w pamięci małego człowieka. Może potem szukać silniejszych wrażeń, czyli np. zapragnąć znęcać się i gwałcić w rzeczywistości" - alarmuje w dzienniku.pl psycholog Katarzyna Korpolewska.

A to już druga na naszym rynku gra, w której dzieci mogą katować wirtualnych rówieśników. W "Bully" (Człowiek, który terroryzuje innych) - dostępnej u nas od 10 listopada, to z kolei nielubiany uczeń mści się, mordując swoich oprawców.

Takie komputerowe "zabawy" przerażają tym bardziej teraz. Gdy Polskę zalewa lawina przemocy w szkołach. Co gorsza, mimo że najbrutalniejsze gry mają granice wiekowe (w Polsce od 16 do 18 lat), w praktyce wygląda to tak, że sprzedawcy dla zysku podadzą je nawet 10-latkom.

Na szczęście jest szansa, że koszmarne gry znikną z Polski. Dziennik.pl powiadomił o nich wicepremiera i ministra edukacji. "To niedopuszczalne, żeby coś tak obrzydliwego trafiało do rąk dzieci. Zbadam tę sprawę. I przekażę do prokuratora. To nawoływanie do przemocy. Dystrybutorzy tych gier powinni stanąć przed sądem" - zapowiada w dzienniku.pl Roman Giertych. Zanim jednak groźne gry znikną z naszego rynku, lepiej sprawdzajcie, w co bawi się Wasze dziecko.