Wiceminister uważa, że trzeba zastanowić się, czy nie zamknąć kopalni tak bardzo zagrożonych wybuchami metanu, jak "Halemba". Ale zapewnia, że w takim przypadku ani jeden górnik nie straci pracy. Wszyscy będą zatrudnieni w innych miejscach.
Ten radykalny krok ministra popierają marszałkowie Sejmu. "Warto zlikwidować część kopalni w imię ludzkiego życia. Trzeba koniecznie zbadać, jaką część złoża eksploatować. I czy posyłając górników na taką głębokość i przy takim stężeniu gazu, nie wydajemy na nich wyroku" - komentuje w dzienniku.pl Bronisław Komorowski (PO). Decyzja jest też oczywista dla Wojciecha Olejniczaka (SLD). "Jeśli po kontroli okaże się, że przy zachowaniu środków bezpieczeństwa dalej jest ogromne zagrożenie ludzkiego życia, ze względu na samo położenie kopalni, to dalsze posyłanie do niej górników jest niedopuszczalne" - mówi w rozmowie z dziennikiem.pl.
Minister Poncyliusz twierdzi, że na razie trudno oceniać, jakie były przyczyny tragedii w "Halembie". Zapewnia jednak, że zachowano wszelkie procedury bezpieczeństwa.
Wiceminister tłumaczył, że pracownicy zjechali na poziom 1030 metrów pod ziemią po pozytywnych wynikach badań powietrza w korytarzach. "Ale nie wszystko da się przewidzieć" - zastrzega i dodaje, że górnicy nie wydobywali tam węgla, a jedynie demontowali maszyny. Korytarz został bowiem już jakiś czas temu wyłączony z eksploatacji. Pozostał w nim sprzęt wart 70 milionów złotych.
Ta informacja wstrząsa posłem Arturem Zawiszą. "W takim razie trzeba się poważnie zastanowić, czy będziemy dalej wysyłać górników do śmiercionośnej pracy w kopalniach wysokometanowych. Przecież ludzkie życie jest bezcenne" - mówi w dzienniku.pl członek poselskiej komisji gospodarki.
Postawienie ludzkiego życia na szali z drogim sprzętem? To oburza najbardziej również europosła Ryszarda Czarneckiego (Samoobrona). "Walka o konkurencyjność i dochód kopalni nie może być ponad ludzkim życiem" - ostro podkreśla w rozmowie z dziennikiem.pl.