Przesłuchanie trwało pięć godzin. Zeznań świadków wysłuchali młodzi bandyci - pięciu gimnazjalistów. Być może towarzystwo zbirów przy przesłuchaniu i ciągle żywe wspomnienie strasznej tragedii spowodowało, że dwie koleżanki ofiary wyszły z sądowej sali wstrząśnięte. I nie chciały rozmawiać z dziennikarzami.

Przed sądem zeznawała również polonistka, która feralnego dnia wyszła z klasy, co pozwoliło bandytom na atak na Anię. "Pytano mnie, dlaczego wyszłam z klasy. Powiedziałam prawdę. Prowadziłam apel dla nauczycieli" - opowiadała po wyjściu z sali sądowej nauczycielka Gimnazjum nr 2 w Gdańsku.

Bardzo oszczędna w słowach była również czwarta przesłuchiwana - pedagog szkolny. "W tej chwili nie będę wydawała oceny. Liczę na sprawiedliwy wyrok" - mówiła po przesłuchaniu.

Ale pewien wyrok, choć niesądowy, już jest. Wydał go po kontroli w gimnazjum i pomorskim kuratorium specjalny zespół, złożony m.in. z wojewody pomorskiego i pracownika resortu edukacji. Wynika z niego jasno, że w szkole doszło do uchybień, m.in. kuratorzy zbagatelizowali dramat, jaki rozegrał się w klasie 20 października.
Tego dnia w klasie, po wyjściu nauczycielki, pięciu zwyrodniałych chłopaków rzuciło się na Anię. Na oczach koleżanek i kolegów rozebrali ją i udawali, że gwałcą. Wszystko nagrali za pomocą telefonu komórkowego. Upokorzona nastolatka następnego dnia zabiła się. Jej oprawcy wylądowali na trzy miesiące w schronisku dla nieletnich.

Przesłuchania kolejnych świadków w sprawie śmierci Ani sąd zaplanował na grudzień.