Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków z Wielkiej Brytanii zamierza wydać 400 tysięcy funtów (prawie 2,4 miliona złotych) na kupno tysiąca hektarów podmokłej ziemi w Polsce. To nie żart. Brytyjscy przyrodnicy chcą w ten sposób ratować przed wyginięciem ptaszki wodniczki. Okazuje się bowiem, że najwięcej ich, bo aż 2,7 tysiąca, żyje właśnie na Podlasiu.
Po co im taka inwestycja? Brytyjczycy obawiają się, że Polacy mogą sobie nie poradzić z ocaleniem wodniczek przed śmiercią. Chcą więc przejąć kontrolę nad częścią naszego Biebrzańskiego Parku Narodowego i dbać, by nikt nawet nie pomyślał o wprowadzeniu tam jakichkolwiek zmian. Bo gdyby zmieniło się środowisko naturalne, wodniczki mogłyby wyginąć!
Najbardziej małym ptaszkom zagrażają ponoć nasi… rolnicy. "Zbyt intensywna uprawa roli albo jej zaniechanie mogą zaszkodzić tym ptakom. Nie możemy do tego dopuścić" - mówi Graham Wynne, dyrektor Królewskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Tego jeszcze nie było. Prawie tysiąc hektarów podmokłej ziemi w rozlewisku Biebrzy na Podlasiu zamierzają kupić Brytyjczycy. Zrobią tam, razem z Polakami, rezerwat, w którym mają chronić przed wyginięciem małe ptaszki - wodniczki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama