Samobójca zawsze daje sygnał: „Uratuj mnie”, trzeba to tylko zauważyć – mówią uczniowie z II klasy gimnazjum niepublicznego nr 13.

DZIENNIK: Czym jest samobójstwo?

MAGDA: Próbą ucieczki.
IGOR: Rozwiązaniem problemów.
ADAM: To impuls. Nie wiadomo, czym dyktowany; odwagą czy głupotą.
KRZYSIEK: To najgorsze, co można zrobić. Tchórzostwo.
MAGDA II: To egoizm. Zostawia rodziców, którzy będą po nim płakać. Ale zwykle taki człowiek próbuje zwrócić na siebie uwagę, daje sygnały, że coś jest nie tak.

Znamy chłopca, który chciał się zabić, bo dostał złą ocenę i bał się reakcji rodziców. Co o tym sądzicie?
MIKOŁAJ: Jeżeli chore ambicje rodziców doprowadzają dziecko do takiego stanu, że boi się powiedzieć o złej ocenie, że woli się zabić, to tacy rodzice powinni pójść do więzienia.

Jak można pomóc takiej osobie?
KRZYSIEK: To rodzice powinni chronić dziecko.
IGOR: Ale przecież nie mogą chodzić za dzieckiem 24 godziny na dobę.
MAGDA II: Powinni wyczuć, że coś jest nie tak.
KRZYSIEK: Musi być ktoś, kto potrafi odczytać takie sygnały, że z kimś dzieje się źle.

Spotkaliście się kiedyś z sytuacją, że ktoś dawał takie sygnały?
MAGDA: Rok temu moja przyjaciółka była w takim stanie. Przyszła do szkoły z pociętą ręką.
IGOR: Dzień wcześniej zadzwoniła do mnie z płaczem i powiedziała, że byłem jej najlepszym kolegą. Ale nawet wtedy nie pomyślałem, że chce sobie zrobić coś złego.
MAGDA: Próbowaliśmy się skontaktować z jej rodzicami, ale byli niedostępni. Sami więc zaczęliśmy z nią rozmawiać.

Co było powodem takiego stanu koleżanki?
MAGDA: Wszystko się nałożyło. Chodziło o jakiegoś chłopaka, my się pokłóciłyśmy, problemy w szkole i z rodzicami.

Wy zareagowaliście na wołanie o pomoc, ale nie zawsze ludzie reagują nawet na komunikat wprost: Ja się zabiję!.
ADAM: Bo takie słowa są nadużywane.

Do kogo zwrócilibyście się, gdyby wam zawalił się świat?
IGOR: Na pewno do mamy.
ADAM: Są rzeczy, o których trudno rozmawiać z rodzicami.

A zwierzylibyście się nauczycielowi?
IGOR: Nie, nigdy bym się nie zwrócił do nauczyciela, bo raz się zawiodłem. Będąc w VI klasie opowiedziałem panu od historii o kolegach, którzy znęcają się nad innymi. Skończyło się na tym, że powiedział im, że tak nie wolno się zachowywać. To tak, jakby złodziejowi, który kradnie radia z samochodów, powiedzieć: bdquo;Nie rób tak, to nieładnie”.
MAGDA: Tak można powiedzieć pięciolatkowi. Nauczyciel powinien wyciągnąć konsekwencje, rozwiązać problem.


Człowiek popełnia samobójstwo tylko wtedy, kiedy jest sam – mówią uczniowie z kl. II a LO im. Goethego.

DZIENNIK: Dlaczego młodzi ludzie odbierają sobie życie?

IZA: Niektórzy nie wytrzymują konkurencji z rówieśnikami.
KASIA: Zbyt wysoko stawiane poprzeczki. Niektórzy z nas mają rodzeństwo, rodzice porównują i mówią: bdquo;Bierz przykład z brata, ma takie dobre stopnie, a ty co?”. Nie da się spełnić tych wszystkich wymagań.

Nie można o tym szczerze z nimi porozmawiać?
KASIA: Rodzice nie chcą, albo nie mają czasu z nami rozmawiać.
MAGDA: Nie chcemy mówić o naszych problemach rodzicom, bo czasem wydaje nam się, że oni uznają je za zbyt błahe.
IZA: Ja tego nie rozumiem. Jak można nie powiedzieć mamie, że coś złego się dzieje? Przecież mama to najbliższa osoba. Jak nie mamie, to komu? Przecież to tak, jakby twoja matka wolała, żebyś popełniła samobójstwo, niż oświadczyła jej, że dostałaś dwóję.

Dwója to powód, żeby odebrać sobie życie?
MAGDA: Czasem tak. Dla młodego ambitnego człowieka, od którego rodzice wymagają nie wiadomo czego, to może być dramat.

Co jeszcze może doprowadzić młodego człowieka do tak dramatycznej decyzji? Zawód miłosny?
MAGDA: Zawód miłosny? To śmieszne, to żaden powód do rozpaczy. Jak nie ten chłopak, to inny.
JAŚMINA: No właśnie. Zaczęliście się śmiać. Zrobiliście to, co zarzucacie dorosłym. Uznaliście ten powód za błahy. A przecież komuś, kto przeżył zawód miłosny, zawala się świat.
KASIA: Gimnazjalista jak się zakocha, to można to nazwać nawet fanatyzmem. Istnieje tylko ta druga osoba, zrywa kontakt z przyjaciółmi, nikt poza ukochanym się nie liczy.
OLA: A potem nagle to się wali i...
JAŚMINA: ... człowiek zostaje sam.

Co zrobicie, gdy zauważycie, że z kimś z klasy dzieje się coś złego?
MAREK: W podstawówce miałem koleżankę, której umarła mama. Powiedziała mi, że chce skończyć ze sobą. Ja od razu opowiedziałem o tym swojej mamie, a ona skontaktowała się z jej tatą. Wszystko skończyło się dobrze, bo tata z nią porozmawiał.
ANIA: Zawsze trzeba powiedzieć komuś dorosłemu.
JAŚMINA: Nie wolno zostawiać takiej osoby samej. Trzeba się nią interesować. Odwiedzić po szkole, zadzwonić i spytać, czy wszystko w porządku. Bo nie każdy chce rozmawiać z rodzicami. Taka osoba musi wiedzieć, że ma w kimś oparcie.

Co powinni zrobić dorośli, żeby nie dopuścić do tragedii?
AGATA: Rozmawiać z nami.
MARTA: Tylko, że kiedy rzeczywiście ktoś ma jakiś problem, to nie chce o nim mówić. Ale widać po nim, że coś jest nie tak, jest smutny, inaczej się zachowuje. I to rodzice powinni pierwsi zauważyć.

A kto z was może szczerze o wszystkim porozmawiać z rodzicami?
Rękę podniosło siedmiu z 22 obecnych w klasie uczniów.



Rozmowa z nastolatkiem, który próbował odebrać sobie życie


Nie umiałem dorównać kolegom. Chciałem uciec.

DZIENNIK:Powiedz dlaczego?
ANDRZEJ: Nie umiałem poradzić sobie ze sobą. Nie dawałem rady.

Co takiego działo się w szkole?
To były pierwsze tygodnie w liceum. Dobrym liceum w moim mieście. Poszedłem tam, bo miałem dobre oceny w gimnazjum. Problem zaczął się na polskim. Był sprawdzian. Napisałem najlepiej jak umiem. Myślałem, że dostanę przynajmniej piątkę. Dostałem trójkę. Bałem się powiedzieć o tym w domu. Zawsze miałem najmniej czwórki. Kiedy wracalem do domu poplakalem się. To był szok. Miałem wrażenie, że czego bym nie zrobił to i tak nie dam rady, żeby z polskiego było lepiej. Po miesiącu zacząłem się bać lekcji, nauczycielki. Szedłem do szkoły z duszą na ramieniu. Zacząłem wagarować. Ze strachu. Byłem zupełnie sam. W klasie jakby wszyscy się ode mnie odsunęli, bo uczyłem się coraz gorzej. To była klasa prymusów. Kujonów. Ja taki nie byłem, ale chciałem im dorównać. Nie umiałem. Wtedy się zdecydowałem, że skończę tę tragedię. Skończę ze sobą.

Co stało sie później?
Wziąłem tabletki. Wszystkie, jakie miała matka, różne. Potem pamiętam, że położyłem się spać. Potem szpital. Myślałem o podcięciu sobie żył, o powieszeniu się, ale na to nie byłem aż tak odważny, tak naprawdę to pamiętam tylko, jak bardzo się wtedy bałem.
Andrzej, lat 16, rok temu próbował popełnić samobójstwo