Razem z innymi nagrodami, m.in. od policji, za ujęcie Antczaka można już dostać 20 tys. złotych.

"Snajper" od kilku tygodni grasuje po Pomorzu Zachodnim. Postrzelił już dwie osoby i dokonał co najmniej ośmiu napadów. Tysiące policjantów przeczesywały lasy i okolice, w których mógł się ukrywać snajper. Niestety, mimo zaangażowania psów tropiących, antyterrorystów i śmigłowców, szaleńca nie ujęto. Przestępca wciąż jest krok przed ścigającymi go policjantami.

Stanisław Antczak niemal całe życie spędził w kryminale. Od najmłodszych lat kradł, włamywał się i dokonywał rozbojów, używając często przemocy. Kilka razy w celu zatarcia śladów po włamaniu podpalał obrabowane mieszkania - informuje "Fakt".

Pod koniec ubiegłego roku pokłócił się ze swoimi znajomymi, którzy dawali mu schronienie przez parę miesięcy. Musiał szukać nowej kryjówki. Za pośrednictwem kolegi wynajął na Osiedlu Bukowym garaż. Był niezwykle ostrożny, szczególnie wtedy, gdy w mediach pojawił się za nim list gończy. Ale mimo to sylwestra spędził, bawiąc się w jednej ze szczecińskich kamienic. Balował w gronie znajomych, między innymi kumpla z więzienia.

Gdy "Snajperowi" zaczęły się kończyć pożyczone pieniądze, coraz częściej włamywał się do okolicznych domków. I właśnie podczas takiego właśnie włamania, 7 lutego, po raz pierwszy postrzelił swoją ofiarę. Gdy policjanci zaczęli mu deptać po piętach, zmieniał kryjówki i szukał pomocy u osób, które znał z celi. Jest groźny, zdesperowany i uzbrojony. Wie, że za popełnione przestępstwa grozi mu dożywocie, dlatego nie zawaha się kolejny raz użyć broni. Ten opętany szaleniec musi został złapany. I to jak najszybciej.







Reklama