"Te dzieciaczyny, to cały mój świat, to moje jedyne szczęście. Nie pozwolę, by dalej działa im się taka straszna krzywda. Nie pozwolę, by znów trafiły w łapy swego ojca! Dlaczego ten zboczeniec jest na wolności?! Gdzie tu sprawiedliwość?!" - denerwuje się w rozmowie z "Faktem" Wanda Sędrowska. "Wara zboczeńcowi od moich wnuków, bo inaczej pojadę do Norwegii i sama zrobię z nim porządek!" - zapowiada zdesperowana kobieta.

Pani Wanda przez lata żyła szczęściem córki Jolanty, która na studiach w Łódzkiej Szkole Filmowej poznała przystojnego Norwega. Wyszła za niego za mąż i wyjechała z Polski. Młodzi zamieszkali pod Oslo. Jola pisała, że jest szczęśliwa, że im się układa i jak się tylko urządzą, postara się zabrać mamę do siebie. A potem urodziła się Nora (dziś 10-letnia). Babcia ukochała ją ponad wszystko, jeszcze zanim ją zobaczyła.

"Po raz pierwszy Nora przyjechała do mnie, jak miała cztery latka. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Wtedy po raz pierwszy ją zobaczyłam. Tylko ten, kto ma wnuki, doskonale mnie zrozumie. One dają takie szczęście" - opowiada wzruszona pani Wanda.

Od tamtego czasu bardziej tęskniła za wnuczką niż za córką. Nawet robiła sobie z tego powodu wyrzuty, ale miłość babci była silniejsza. Znosiła rozstanie z wnuczką, bo myślała, że Nora i jej mama są szczęśliwe w Norwegii. Teraz już wie, że tak nie było.

"Dopiero teraz, gdy znam całą prawdę, rozumiem, dlaczego moja wnusia była taka zamknięta w sobie. Nic nie mówiła. Dopiero gdy przyjechała z Jolą do Polski na wakacje, bez ojca, to zaczęła mówić. I od razu pełnymi zdaniami. Ale wtedy jeszcze niewiele do mnie docierało" - mówi "Faktowi" pani Wanda.

Gdy Nora miała już osiem lat, zwierzyła się mamie, że boi się ojca, bo ten ją gwałci. Jolanta Sędrowska była wstrząśnięta. Zabrała córeczkę i jej młodszego brata Dawida i wyprowadziła się od męża pedofila. Sąd orzekł rozwód, ale ojciec mógł się z nimi widywać. Jolanta dwa razy w wakacje przyjechała do Polski.

"Wtedy dzieci były szczęśliwe, ale Jola zawsze musiała je zabierać i wracać do Norwegii. Na wyjazd do Polski dostawała specjalne pozwolenie i przekroczyła termin powrotu. Boże, dlaczego tak jest, że nie mogła z nimi zostać w Polsce? Tutaj, gdzie jest dom ich wszystkich. Z dala od tego potwora..." - denerwuje się kobieta. "Jak tak można robić, by kazać dzieciom spotykać się z pedofilem, który zmuszał je do tych wszystkich potworności. Przecież Nora była badana przez psychologów i opowiedziała takie rzeczy, że nawet strach o nich myśleć" - rozpacza babcia.

Egil T. doniósł policji, że była żona utrudnia mu kontakty z dziećmi. Opieka społeczna zabrała matce Norę i Dawida. Przed Bożym Narodzeniem dzieci trafiły do rodziny zastępczej. "Płakalam przez całą Wigilię... Teraz niedługo będą święta wielkanocne. Jeśli nikt mi nie pomoże, by dzieci miały radosne święta, to ja pojadę do tej Norwegii i dopadnę tego zboczeńca. Jego szczęście, że mnie jeszcze nie spotkał. Gdyby on przyjechał do Polski, to ja nie ręczę za siebie. Od razu by go spotkała kara za to wszystko, co zrobił moim wnukom" - odgraża się Wanda Sędrowska. Jest zdesperowana i z całych sił zapewnia, że nigdy nie dopuści do tego, by dzieci trafiły do ojca pedofila.

"Niedoczekanie jego! Nigdy! Jak będzie trzeba, to siłą mu dzieci zabiorę, a jemu kości porachuję. Raz na zawsze!" - zapowiada babcia Nory i Dawida.















Reklama