Pijany murarz Alessandro R. chciał się zemścić się na dwóch polskich kolegach ojca małej Karoliny, z którymi wcześniej awanturował się i bił w barze. Zbir wiedział, do którego mieszkania poszli, podjechał tam na motorze i zaczął strzelać. Dwie kule trafiły dziewczynkę, którą ojciec trzymał na rękach. Jedna z nich śmiertelnie ugodziła Karolinkę w głowę.

Zabójca uciekł. Pierwsze, co zrobił, to próbował pozbyć się nielegalnej broni, z której wcześniej zastrzelił dziecko. Jednak kilka godzin później zgłosił się na policję. Przyszedł od razu ze swoim adwokatem. Trafił za kraty.

Tłumaczył, że nie chciał nikogo zabić, lecz jedynie postraszyć Polaków. Prokuratura nie wierzy mu, dlatego zbir odpowie za morderstwo z premedytacją. Jednak prokurator i sędzia mu nie uwierzyli: "Morderca wydał wyrok na małą Karolinę w momencie, gdy wziął z domu pistolet".

Tragedia, wstrząsnęła Włochami. Włoska prasa w samych dobrych słowach pisała o polskiej rodzinie, której dotknęła ta tragedia. Nikt się na nich nie skarżył, nikomu nie wadzili, świetnie zintegrowali się z otoczeniem - tak pisały gazety. "Corriere della Sera" przytoczyło też słowa rodziców Karolinki: "Nie chcemy tu zostać".