"Gdyby taki istniał, wszyscy zostaliby zabici, i nie byłoby tylu, którzy przeżyli wojnę" - dowodził. Brytyjski historyk, który zaprzeczał zbrodniom III Rzeszy oraz zasłynął z doskonałych kontaktów z najważniejszymi nazistami - w tym z Rudolfem Hessem.
W lutym 2006 roku został skazany przez austriacki sąd za głoszone poglądy. Na wolność wyszedł po odbyciu 13 miesięcy kary. Proces, jaki wytoczyli mu Austriacy, miał być dla niego wstrząsem. Brytyjczyk w trakcie rozprawy wyznał, że zmienił poglądy i już nie twierdzi, że w Auschwitz nie było komór gazowych.
To niejedyne jego problemy z wymiarem sprawiedliwości. W 1998 roku brytyjski sąd uznał go winnym manipulacji faktami historycznymi. - Przedstawił Hitlera w niemożliwym do usprawiedliwienia, pozytywnym świetle, przede wszystkim w związku z jego stosunkiem do Żydów i odpowiedzialnością za ich traktowanie; że aktywnie zaprzecza istnieniu Holocaustu, e jest antysemitą i rasistą związanym z prawicowymi ekstremistami propagującymi neonazizm - napisali w uzasadnieniu brytyjscy sędziowie.
Irving zasłynął nie tylko z wybielania zbrodni III Rzeszy. Co dla Polaków szczególnie ważne - w przeszłości zdarzyło mu się atakować także Jana Pawła II. W 1981 roku w swoim biuletynie "Focal Point" napisał, że "krążyły plotki, że w 1939 roku 19-letni wówczas Karol Wojtyła brał udział w bydgoskiej "Krwawej Niedzieli", podczas której rzekomo oszaleli z nienawiści Polacy zmasakrowali - jego zdaniem - około 7 tysięcy Niemców.
Potwierdzenie udziału Wojtyły w tych zdarzeniach (chodzi o starcia z niemiecką V kolumną w Bydgoszczy) miały się zachować - według Irvinga - w aktach nazistowskiej Gestapo, a potem trafić do niemieckich archiwów i zostać usunięte dopiero, gdy Karol Wojtyła objął tron w Watykanie. Mimo że Irving nigdy nie przedstawił ani jednego dowodu na potwierdzenie tych tez, to głosi je do dziś.
"Obecność Irvinga w naszej stolicy to plucie na ludzkie groby" - ocenia udział w Targach Książki Marcin Korna z antyfaszystowskiego Stowarzyszenia Nigdy Więcej.
"Ten kłamca gości na ziemi polskiej, gdzie Niemcy wykonali wyrok na narodzie żydowskim, nie oszczędzali też Polaków, którzy byli <podludźmi>" - mówi zdenerwowany Szewach Weiss, były ambasador Izraela i znany przyjaciel Polski. - To mnie obraża jako człowieka, jako Żyda, jako dziecko Holocaustu. Nie jestem cenzorem, żeby zabraniać komuś występować, ale to nie jest w porządku..." - podsumowuje Weiss.
Rotfeld: Po prostu brak mi słów
Witold Głowacki: Jak można było wpaść na pomysł zaproszenia Davida Irvinga na Międzynarodowe Targi Książki? To ignorancja czy zła wola?
Adam Rotfeld: Albo jedno, albo drugie. My Polacy wciąż robimy rzeczy, które bardzo utrudniają naszym przyjaciołom za granicą obronę naszego dobrego imienia. Pamiętam, jak kilka lat temu została u nas wydana książka Hitlera "Mein Kampf". Natychmiast dostałem wtedy sygnał z najwyższych kręgów władzy w Niemczech, że pozwalamy na popełnienie przestępstwa. Tym razem także zaproszony został człowiek, który powinien być potraktowany jak przestępca.
Co teraz powinniśmy zrobić?
Przyznam, że właściwie brak mi słów. Nie sądziłem, że dożyję momentu, w którym tacy ludzie jak Irving będą zapraszani do Polski. Teraz z całą pewnością zacznie się proces wyjaśniania tej sprawy.
Kto powinien się za to wziąć? MSZ?
Tą sprawą powinno się raczej zająć MSWiA. Z całą pewnością jednak z wysokiego szczebla władzy powinien paść komu.nikat jasno odcinający się od zaproszenia dla Irvinga.
Adam Rotfeld, były minister spraw zagranicznych
Więźniowie w obozach koncentracyjnych nie byli zabijani, ale umierali na tyfus - takie poglądy głosił David Irving, do wczoraj uczestnik Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie. Irving nie wierzył, że Rzesza stworzyła specjalny plan zagłady Żydów - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama