Nieuk zaczaił się pod oknem pokoju nauczycielskiego w niedzielę. Wybił szybę, a przez dziurę wlał do pomieszczenia benzynę z kanistra i podpalił. Tylko szybka interwencja strażaków sprawiła, że żywioł nie objął całego budynku. Ogień pochłonął jednak 10 z 33 dzienników.

Dziś delikwent wpadł w ręce policji. Dopiero dzięki analizie biegłych od pożarnictwa udało się ustalić, że pożar wybuchł w wyniku podpalenia. Nauczyciele szybko wskazali potencjalnego podejrzanego, bo uczniów z tak fatalnymi ocenami było niewielu. Chłopak najpierw zapewniał, że jest niewinny. Jednak po dłuższym przesłuchaniu przyznał się. Jak wyznał, do "akcji" przygotowywał się przez tydzień. Chciał w ten sposób poprawić swoją fatalną sytuację. I nic dziwnego - pały groziły mu z 14 na 15 przedmiotów.

Jednak zamierzonego skutku nie osiągnął. Bo zamiast z ulgą myśleć o wakacjach, stanie wkrótce przed sądem rodzinnym. Do tego szkolna rada pedagogiczna zdecyduje, czy w przyszłym roku nadal będzie mógł chodzić do tej samej szkoły.

Ale chyba lepiej, żeby jednak szkołę zmienił. Nie dość bowiem, że narobił problemów sobie, to kłopot mają też jego szkolni koledzy z klas, których dzienniki spłonęły. Niewykluczone, że tuż przed wakacjami będą musieli zdawać dodatkowe sprawdziany.