Od 4 do nawet 34 tysięcy złotych - tyle według "Dziennika Łódzkiego" wyniosły premie dla prezesów spółek komunalnych w regionie łódzkim. Były one niezależne od wyników finansowych spółek. Nawet te, które przyniosły straty wypłacały premie.
Pływalnia i ośrodek sportu w Skierniewicach przyniosły milionowe straty. Ale ich prezesi dostali premie. W Bełchatowie Ewa Karczewska, która szefuje miejscowemu TBS-owi, wypracowała 929 zł zysku. Dostała 4 tysiące premii. Zduńska Wola, Kutno - wszędzie jest podobnie.
W Łodzi spółki strat nie przynosiły. Premie posypały się więc obficie. 34 tysiące w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania, 31 tysięcy w Wodociągach. Jak się tłumaczy z tego prezydent Kropiwnicki? Nie tłumaczy się, bo od pięciu lat pozostawia spółkom pełną swobodę działania.
Co sądzą o postępowaniu prezydenta Łodzi eksperci? "To patologia. Gdy samorząd widzi, że nie jest ograniczany, dopuszcza się nieprzyzwoitości wobec własnych mieszkańców" - nie ma wątpliwości Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha.
Czy spółka traci, czy zarabia, to dla miejskich decydentów nie ma żadnego znaczenia. Prezesi łódzkich spółek komunalnych nie odmawiają premii, nawet jeśli są większe niż zysk firmy, którą kierują. A jeśli strata wyniosła wiele milionów? To też nie jest przeszkodą na drodze ku premii.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama