Ankieterzy przepytali mieszkańców 75 europejskich miast, w tym czterech w Polsce (Kraków, Warszawa, Gdańsk i Białystok). I cóż się okazuje? Że trzy czwarte ankietowanych jest zadowolonych z jakości życia. Ale najbardziej - mieszkańcy holenderskiego Groningen i właśnie Krakowa. Liczba malkontentów jest tam bliska zeru! Najbardziej niepopularne wśród własnych mieszkańców są zaś Ateny, Neapol, Stambuł i Bukareszt.

Reklama

Dlaczego akurat krakusi są tak szczęśliwymi ludźmi? Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w pierwszej chwili zaskoczony był wynikami badań; to rzadki przypadek, że wbrew wrodzonej skłonności do narzekania dostrzegamy także plusy. "Kraków daje możliwości samorealizowania się: edukacyjnie, zawodowo, artystycznie i towarzysko" - tłumaczy Nęcki fenomen tego miasta.

"Nie znaczy to oczywiście, że pod Wawelem życie jest idealne, bo nie jest: kłopoty komunikacyjne, kilometrowe korki. Liczba plusów rekompensuje jednak te niedogodności" - mówi profesor. "My, krakusi, szczególnie na zewnątrz jesteśmy dumni ze swego pochodzenia. Na pytanie, skąd pochodzimy, chętnie podkreślamy, że z Krakowa. Bo mieszkanie tutaj było i wciąż jest społecznie nobilitujące" - dodaje.

Co takiego ma w sobie Kraków, czego inne miasta nie mają? I w czym tkwi genius loci Krakowa (dobry duch opiekujący się miejscem)? Znani podróżnicy Elżbieta i Andrzej Lisowscy w przewodniku "Kraków na weekend" piszą tak: "Tutaj oddycha się Polską i Europą. Nigdzie indziej nie znajdziemy tak wielu klejnotów naszej historii i kultury - nagromadzenia zabytków i śladów wielkich ludzi. Zanurzony w historii, legendach i atmosferze mistyki, Kraków tętni także współczesnym rytmem życia. Nadają go studenci, artyści, turyści, uliczni grajkowie, bywalcy kawiarni i pubów urządzonych w zabytkowych piwnicach".

Reklama

"Dużo podróżuję, widziałem wiele miejsc, ale rzeczywiście trudno znaleźć drugie miasto z takim klimatem jak Kraków. Na tę atmosferę składa się wszystko: architektura, ludzie, zabytki, gołębie, knajpy" - przyznaje piosenkarz Grzegorz Turnau. "Z drugiej strony dużo jest tu jeszcze do zrobienia. Trudno to sobie wyobrazić, ale Kraków, jedna z europejskich stolic kultury, nie ma sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia. Choćby z tego powodu ja byłbym niezadowolony". I dodaje: "Samozadowolenie krakowian po części bierze się z ogromnego zainteresowania turystycznego, jakie przeżywa miasto. Trochę to przechodzi na krakusów, którzy m.in. dlatego są dumni z tego, że tu żyją".

Podobnego zdania jest Andrzej Sikorowski, lider grupy Pod Budą, który wspólnie z Turnauem śpiewał kiedyś, by nie przenosić stolicy do Krakowa. "Tak jak kiedyś Praga dziś Kraków stał się nieprawdopodobnie modny. Tu trzeba przyjechać choćby na chwilę. W każdym, kto tu mieszka, odzywa się próżność i duma, że przyszło mu żyć w takim miejscu" - mówi Sikorowski.

A turystów zjeżdża pod Wawel z roku na rok coraz więcej. Dwa lata temu było ich 6 mln, w tym roku magistrat i Małopolska Organizacja Turystyczna mówią o 8,5 mln.

Reklama

Ks. Robert Nocek, rzecznik kurii, podkreśla, że Kraków to także papieskie miasto. "Katolicy wędrują śladami naszego ukochanego Ojca Świętego, zatrzymując się pod legendarnym oknem przy Franciszkańskiej 3, i nawiedzają Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Miasto stało się ważnym centrum pielgrzymkowym" - tłumaczy.

Uroda miasta jest tak oczywista, że chyba nie trzeba jej uzasadniać. Z przeprowadzonego przez Pentor badania wynika, że 52,5 proc. Polaków uważa Kraków za najpiękniejszy w kraju. Dla porównania na Warszawę głos oddało zaledwie 12,3 proc. ankietowanych. Zresztą warszawiacy potrafią przejechać 300 km i wyrwać się do Krakowa tylko na weekend, by pooddychać atmosferą tego miasta. Z kolei mieszkańcy Krakowa, którzy pracują w stolicy, niemal w każdy weekend wracają do swego miasta - nie chcą przenieść się do Warszawy na stałe.

I tylko niektórzy, jak Andrzej Mleczko, stoją w rozkroku. "Pół tygodnia jestem w Warszawie, drugie pół pod Wawelem. Na temat samozadowolenia krakowian nie będę mówił, bo musiałbym krytycznie, a chcę, żeby jeszcze ktoś zajrzał do mojej galerii w Krakowie. Poza tym, jak głosi powiedzenie: nie s...a się do własnego gniazda" - przypomina znany rysownik.




Miecugow: To miasto trudne do życia, ale się nim szczycę




IZABELA MARCZAK: Krakusi są Europejczykami najbardziej zadowolonymi z życia w swoim mieście. Podziela pan ten entuzjazm?
GRZEGORZ MIECUGOW: Właśnie nie do końca rozumiem wyniki tych badań. Przecież Kraków nie jest łatwym miastem do życia. Moi koledzy i koleżanki z Krakowa są sfrustrowani, bo mają poczucie, że prawdziwe życie toczy się w Warszawie. Rozmawiałem ostatnio z młodą, krakowską malarką, która powiedziała mi: Chyba zbyt wolno chodzę jak na Warszawę i zbyt szybko jak na Kraków. I coś w tym jest. Kiedy przemierzam stolicę i spotykam kogoś znajomego, to zwykle jest to spotkanie przelotne, w biegu, a jak wracam do Krakowa, przechodzę przez Rynek i widzę znajomą twarz, to zwykle dostaję zaproszenie na kawę. Oczywiście niektórym może odpowiadać tak wolne tempo, ale od większości tych, którzy w Krakowie tworzą, słyszę, że się duszą, że nie sposób zrobić tam burzy mózgów, że jest jakiś rodzaj zakiszenia rzeczywistości.

Ale badania mówią co innego.

Dlatego nie do końca im dowierzam. Nie sądzę, żebyśmy my - Polacy - byli skłonni do szczęśliwości.

Nic w Krakowie pana nie pociąga?
Nie, to nie o to chodzi. Jestem krakusem i wiele mnie z tym miastem łączy, wiele mnie w nim zachwyca. Jestem dzieckiem centrum Krakowa, obrzeży tego miasta prawie nie znam, może ze dwa razy zaledwie byłem w Nowej Hucie i właśnie ten Kraków, który znam, jest miastem zbudowanym dla człowieka, fajnie i mądrze. Jest Rynek Główny, w którym przecinają się wszystkie ścieżki, jego rozplanowanie sprawia, że człowiek czuje się tu przytulnie, rzeczywiście jak w mieście, a nie jakiejś hali. W centrum Krakowa jest mnóstwo ciekawych miejsc do obejrzenia, zatrzymania się, nie ma dysonansów, za to jest gust i smak. Poza tym to miasto żyje, jest czynne niemal całą dobę, w Warszawie już takiego klimatu nie ma, w Warszawie trudno nawet stwierdzić, gdzie jest centrum.

Zna pan podobne do Krakowa miasta w Europie?
Równie dobrze jak w Krakowie czuję w Rzymie i w Pradze. Nie wiem, może po prostu przeraża mnie ogrom i nowoczesny obłęd architektoniczny, budowle bez ducha projektowane przez komputer, dla pieniędzy, a nie przez ludzi dla ludzi. Może też dlatego nie podobała mi się Brasilia, bo jest zbyt dziwaczna, zbyt nowoczesna, a ja źle się czuję nawet w dużych centrach handlowych. Jak mnie raz pewna pani w Arkadii (warszawskie centrum handlowe - przyp. red.) ze łzami w oczach pytała, jak dojść do sektora A9, to mimo najszczerszych chęci nie potrafiłem jej pomóc.

Pan trochę nieufnie podchodzi do wyników badań Eurobarometru, ale turystom Kraków podoba się równie mocno jak samym jego mieszkańcom.
Niewątpliwie to atrakcyjne miasto. Przecież Kraków wszedł do kanonu miast europejskich, które są na obowiązkowej trasie turystycznej Amerykanów czy Japończyków. Ilekroć jestem za granicą i ktoś pyta mnie, skąd pochodzę, a ja odpowiadam, że z Krakowa, słyszę: O, to niezwykłe, to musisz być dumny.

I jest pan?
Oczywiście, że jestem dumny, szczycę się Krakowem i w życiu bym się go nie wyrzekł!














Grzegorz Miecugow, urodzony w Krakowie, dziennikarz, szef zespołu wydawców w TVN 24