Choć oficjalnej przyczyny śmierci 11-latki z Kielc jeszcze nie ma, to jest niemal pewne, że została zamordowana. Sprawa traktowana jest priorytetowo - we wtorek śledztwo przekazano do wydziału śledczego kieleckiej prokuratury okręgowej. "Ciało Magdy zostało znalezione nagie, w dodatku przysypane kilkunastocentymetrową warstwą ziemi. Trudno zakładać, że nie było w tym udziału osób trzecich" - mówi Artur Feigel, szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód, która prowadziła sprawę zaginięcia dziecka.

Prokurator przypuszcza, że zabójca musiał przez długi czas więzić nastolatkę. Dziewczyna ostatni raz była widziana 3 lipca wieczorem na dworcu kolejowym. Potem zniknęła bez śladu, mimo zakrojonych na olbrzymią skalę poszukiwań. Ciało odkryto po 23 dniach nad zalewem Chańcza, kilkanaście kilometrów od miasta.

Lekarz sądowy stwierdził, że dziewczyna zmarła 7 - 8 dni wcześniej. "To jeszcze nie jest ostateczna opinia. Powołano biegłych histopatologów i toksykologów, którzy mają za zadanie podać rzeczywiste przyczyny śmierci dziecka. Wyniki dadzą odpowiedź na pytanie, czy Magda dostała może jakieś leki, co jadła i jak zginęła" - tłumaczy Feigel.

Choć nagie ciało dziecka wskazywałoby na motyw seksualny, to dowodów na to śledczy nie mają. Plotką okazała się informacja, że na jej ciele znaleziono DNA innej osoby - w domyśle: sprawcy lub gwałciciela.

Zabójca ma nad policja i prokuraturą sporą przewagę. Nawet jeśli zabił tydzień przed odnalezieniem ciała, to wiele śladów zostało bezpowrotnie straconych - przede wszystkim z powodu działania sił natury i zwierząt, które odkopały zwłoki.

Śledczy przypuszczają, że zabójca zabił dziewczynkę w innym miejscu, a ciało przywiózł nad zalew później. Najpewniej także pozbył się ubrania dziecka - policja co prawda odnalazła w okolicy fragmenty odzieży, ale nie nosiła jej Magda.