Dzięki nowej ustawie o wykupie mieszkań spółdzielczych, każdy lokator za nieduże pieniądze może stać się pełnoprawnym właścicielem swojego "M". To oznacza koniec wszechwładzy prezesów spółdzielni, którzy dorobili się majątku na krzywdzie płacących wygórowane czynsze lokatorów. I to dlatego komuna ze spółdzielni sabotuje tę ustawę. "Fakt" już zapowiada, że napiętnuje każdego prezesa, który utrudnia wykup mieszkań lokatorom.

Reklama

Takie sygnały już docierają bowiem już do "Faktu" z całej Polski. Prezesi spóldzielni piętrzą problemy przed mieszkańcami: nie chcą przyjmować podań o wykup mieszkania albo bezprawnie żądają opłat za ich składanie.

Niektóre spółdzielnie odsyłają petentów po dodatkowe zaświadczenia, które rzekomo muszą towarzyszyć składaniu wniosków. W ten właśnie sposób postępuje zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej Bródno w Warszawie. "Żeby złożyć podanie do zarządu o wyodrębnienie własności ze spółdzielni należy z administracji osiedla pobrać dokumenty o stanie zadłużenia lokalu i o metrażu mieszkania" - potwierdza w "Fakcie" jeden z kierowników osiedli Ryszard Kowalski.

Reklama

Ustawa spółdzielcza, która weszła w życie z początkiem sierpnia, mówi jasno: spółdzielnia musi przyjąć wniosek o wykup mieszkania. A to, co się dzieje na Bródnie, to - według "Faktu" - kpina z prawa: kruczek prawny, który prezes i jego współpracownicy wymyślili po to, żeby jak najdłużej przeciągnąć procedurę wykupu mieszkań. Na rozpatrzenie wniosku i wyliczenie petentowi ceny mieszkania, spółdzielnia ma trzy miesiące. Ale niektóre już teraz zapowiadają, że będzie to trwało dłużej. Bo... chcą na przykład najpierw weryfikować zaświadczenia, których bezprawnie wymagają.

Pod bródnowską spółdzielnią od kilku dni tłoczą się spółdzielcy. Niektórzy z nich w swoje mieszkania włożyli oszczędności całego życia. Teraz chcą wykupić je na własność. Ale bródnowska spółdzielnia przyjmuje tylko 50 petentów dziennie.

Już w drugim dniu obowiązywania ustawy o wykupie mieszkań na społecznej "liście kolejkowej" było 2 tys. lokatorów. A w sumie będzie musiało w niej stać ok. 25 tys. spółdzielców. Ci, którzy dziś mają numerek 2 tys. złożą wnioski dopiero za dwa miesiące. A zgodnie z prawem mogliby już wtedy być prawowitymi właścicielami swoich mieszkań - pisze "Fakt".