W środę po południu przed Pałacem Prezydenckim było spokojnie. W nocy służby porządkowe ustawiły nowe, mocniejsze barierki, które odgrodziły od ulicy dziedziniec Pałacu i znajdujący się tam krzyż. Przeciwnicy jego przeniesienia do kościoła zostali na zewnątrz barierek.

Reklama

Przed godziną 14 w pobliżu krzyża znajdowało się kilkadziesiąt osób, głównie gapiów i przystających przechodniów. Obecna była także część osób, która we wtorek nie pozwoliła na jego przeniesienie do kościoła św. Anny. Wszyscy stoją na chodniku przed dziedzińcem Pałacu - do krzyża i znajdującej się w jego pobliżu wystawy nie ma bezpośredniego dostępu.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do duszpasterstwa akademickiego, krzyż nie zostanie w czwartek zabrany na pielgrzymkę, która tego dnia wyruszy na Jasną Górę; tak miało się pierwotnie stać.

W nocy policja rozstawiła ciężkie barierki na odcinku od hotelu Bristol do północnego skrzydła Pałacu Prezydenckiego. Jedynie w bezpośrednim sąsiedztwie krzyża postawiono kilka barierek ażurowych. Za nimi stoją policjanci.

Rano rzeczniczka Straży Miejskiej Monika Niżniak powiedziała, że w rejonie Krakowskiego Przedmieścia jest także kilkunastu strażników w dwuosobowych patrolach.

Na chodniku przed krzyżem leżą m.in. kwiaty, znicze oraz kilka nowych krzyży. Na ramionach największego z nich znajdują się kartki, na których napisano: "Czyjego sumienia wyrzutem jest ten krzyż?" oraz "Gdzie podziała się budująca zgoda?". Widać też tablice w języku polskim i angielskim, na których "Solidarni 2010" napisali, że "w słusznej trosce o ojczyznę" domagają się wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem i protestują "przeciwko postępowaniu rządu w sprawie katastrofy". Pojawił się też oparty o barierki transparent, na którym odręcznie, czerwonym pisakiem napisano: "Uwaga, terytorium PRL, wstęp wzbroniony".

W okolicy Pałacu Prezydenckiego najczęściej można usłyszeć rozmowy o polityce i historii. Między stojącymi pod krzyżem osobami a przechodniami dochodzi też do słownych utarczek. Jedna z kobiet nazwała protestujących "talibami". "Tu nikt nie zginął; pora, żeby to do was dotarło" - mówiła. Przeciwnicy przeniesienia krzyża nie pozostają dłużni krytykującym ich osobom. Starszego mężczyznę, który głośno wyrażał swoje oburzenie obecnością krzyża w tym miejscu, okrzyknięto "dzielnicowym na emeryturze". Gdy się oddalił, można było usłyszeć: "ubek, komuch, zdrajca, takich należy izolować od reszty społeczeństwa, najlepiej w obozach pracy". Stojąca obok kilkuletnia dziewczynka, szarpiąc ojca za rękaw, pytała: "Kto to jest komuch?".

We wtorek tłum przybyły w okolice Pałacu uniemożliwił zaplanowane na ten dzień przeniesienie krzyża w uroczystej procesji do kościoła św. Anny. Takie rozwiązanie zakładało porozumienie podpisane pod koniec lipca przez warszawską kurię, Kancelarię Prezydenta, organizacje harcerskie i duszpasterstwo akademickie kościoła św. Anny. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić kościoła św. Anny.