O opóźnieniu przesądziła decyzja straży ochrony wybrzeża, która postanowiła przeprowadzić operację wejścia do portu przy pełnym świetle dziennym, w poniedziałek. Załoga żaglowca - który w piątek stracił oba maszty - musiała przetrwać ciężkie warunki atmosferyczne. W nicy wiał silny wiatr, który utrudniał holowanie.

Reklama

"Prawdopodobne jest, że uczestnicy rejsu noc będą musieli spędzić jednak jeszcze na pokładzie. Rano akcja na pewno będzie przebiegała spokojniej niż po zmroku" - podkreślił wcześniej radca ambasady RP w Londynie.

"Jedynym problemem jest tylko brak napędu" - zaznaczył z kolei kapitan Krzysztof Baranowski, organizator "Szkoły pod żaglami". Nie wiadomo, jak długo potrwa rejs powrotny żaglowca do Polski, a także, ile czasu potrzeba na naprawienie szkód. Podobnie niepewna jest przyszłość „Szkoły pod żaglami”.

"Fryderyk Chopin" stracił maszty ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly, przy sztormowej pogodzie. Do Falmouth dociągnął je za sobą. Na pokładzie okrętu było 47 osób, w tym grupa 36 nastolatków. Żaglowiec zmierzał w czteromiesięczną podróż na Karaiby. Rejs zaczął się 1 października, a ostatnim portem przed utratą masztów było brytyjskie Plymouth.