O Dominiku Tarczyńskim pisze "Newsweek". Z informacji tygodnika wynika, że 31-letni Dominik Tarczyński tuż przed odwołaniem przez Radę Nadzorczą TVP zarządu z Romuladem Orłem na czele — w sierpniu zeszłego roku — przyniósł zwolnienie lekarskie. Przebywa na nim do dnia dzisiejszego.
"Potwierdzamy, że Dominik Tarczyński jest od stycznia 2009 r. pracownikiem TVP S.A., obecnie na stanowisku z-cy dyrektora ds. eksploatacji w Ośrodku Informatyki i Telekomunikacji"- mówi „Newsweekowi” Joanna Stempień -Rogalińska, rzecznik prasowy TVP.
Choroba nie pozwala mu pracować na tym stanowisku. Ale to nie znaczy, że Tarczyński kuruje się w domowych pieleszach. Okazuje się, że jako członek Solidarnych 2010 pilnuje namiotu na Krakowskim Przedmieściu. Aktywiści ruchu są tam codziennie. Dyżurują od 7 rano do 22.
Tarczyński taki dyżur pełnił w ostatni wtorek, o czym poinformował na swojej stronie na Facebooku. " Będę odpowiedzialny za obecność namiotu Solidarnych2010 na Krakowskim Przedmieściu "- napisał.
"Newsweek" zapytał go o jego sytuację zawodową."Mój lekarz prowadzący wyraził zgodę na chodzenie, „dwójka” w zwolnieniu. Nie każda choroba wyłącza człowieka z aktywności społecznej. Co więcej, powinienem być aktywny, żeby wracać do pełni zdrowia, a osamotnienie i wykluczenie społeczne na pewno nie pomogłoby mi w tym trudnym okresie życia"- powiedział "Newsweekowi" Tarczyński. Nie chciał powiedzieć ile zarabia. Wiadomo jednak, że pensję płaci mu teraz ZUS.
Na pytanie czy lekarz zalecił mu, w celach zdrowotnych, uczestniczenie w akcjach protestacyjnych pod Pałacem Prezydenckim, Tarczyński odowiedział:
"To jest moja bardzo intymna sprawa i nie będę o tym rozmawiać. Po drugie kwestia zdrowia nie odnosi się tylko do nóg".
Tarczyński dał się także poznać jako organizator spotkań z księdzem Joshem Bashobora z Ugandy, który zajmuje się wypędzaniem demonów, a nawet wskrzeszaniem umarłych.