Braun trafił do rady nadzorczej TVP z rekomendacji ministra kultury. Ale nie zdał egzaminu obowiązkowego dla członków rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Nie ma więc pewności, czy w ogóle mógł wejść w skład rady, a następnie objąć stery w spółce.
Jako pierwszy publicznie mówił o tym zawieszony prezes TVP Romuald Orzeł. Sąd nie rozpatrzył jednak jego skargi, tłumacząc, że nie jest on stroną w sprawie, bo nie łączy go z telewizją stosunek pracy. Tym razem dokumenty wysłał do sądu Jacek Ostaś, zastępca dyrektora ds. wdrożeń ośrodka TVP Technologie. Na początku kwietnia Ostaś został zwolniony, ale formalnie do końca okresu wypowiedzenia jest zatrudniony w TVP.
"Ministerstwo Kultury zapewniało nas, że prezes Braun nie musi mieć zdanego egzaminu" – mówi z kolei rzeczniczka TVP, Joanna Stempień-Rogalińska. Resort uważa, że rada nadzorcza TVP jest powoływana na mocy Ustawy o radiofonii i telewizji, w której o tego typu wymogach nie ma mowy.
Jeśli sąd uzna racje Ostasia wszystkie decyzje prezesa Brauna będzie trzeba będzie anulować.