Stanowisko policji opublikowane zostało na stronie internetowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Odnosi się do akcji policyjnej wobec kilkudziesięciu osób, zgromadzonych niedaleko Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku i oczekujących tam na decyzję dotyczącą zamknięcia, ze względów bezpieczeństwa, miejskiego stadionu.

Reklama

Ostatecznie, decyzją samej Jagiellonii, została zamknięta ta część stadionu, gdzie są miejsca "szalikowców" klubu. Działacze klubu tłumaczyli, że to mniejsze zło, wobec realnej decyzji wojewody o zamknięciu całego stadionu.

Policja informuje w wydanym w czwartek oświadczeniu, że we wtorek przed urzędem było ok. stu osób, które "uczestniczyły w zgromadzeniu naruszającym przepisy Ustawy prawo o zgromadzeniach".

Początkowo zbierali się niedaleko komendy wojewódzkiej policji, bo to tam miała odbyć się konferencja prasowa na temat stadionu. Gdy w ostatniej chwili przeniesiono ją do urzędu wojewódzkiego, przeszli w to miejsce.

Zaczęła się tam gromadzić grupa osób - jak głosi oświadczenie policji - "znanych funkcjonariuszom z wcześniejszych przypadków łamania regulaminów imprez masowych, regulaminu obiektu sportowego, które w trakcie wcześniejszych imprez sportowych nie wykonywały poleceń służb porządkowych, zakłócały porządek, wobec których były lub są prowadzone postępowania w sprawach o wykroczenia i przestępstwa, również związane ze środowiskiem pseudokibiców z kręgu subkultury skinhead's".

"Z ustaleń funkcjonariuszy wynikało, że zgromadzeniem kieruje nieformalny przywódca miejscowych pseudokibiców. Wobec niego toczy się postępowanie karne, w związku z podejrzeniem wywierania wpływu groźbą bezprawną, w dniu 13 maja, w stosunku do dowódcy policyjnego zabezpieczenia meczu piłkarskiego pomiędzy Jagiellonią Białystok a Legią Warszawa (m.in. groźba zakłócania zbiorowo porządku publicznego)" - napisano w oświadczeniu.

Policja podała też, że legitymowanie uczestników zgromadzenia nastąpiło w związku z "realnym zagrożeniem spełnienia gróźb przez przewodniczącego zgromadzenia, udziałem w zgromadzeniu osób naruszających normy społeczne, popełnieniem szeregu wykroczeń porządkowych, informacją o możliwości posiadania niebezpiecznych przedmiotów, co stanowi naruszenie prawa o zgromadzeniach".

Reklama

43 osoby zostały przewiezione do II komisariatu policji w Białymstoku, "celem ustalenia i potwierdzenia ich tożsamości, przeprowadzenia wymaganych prawem czynności związanych z postępowaniem w sprawach o wykroczenia". Policja podkreśla, że osoby te nie były zatrzymane i osadzone w komisariacie, nie były przewożone do innych jednostek policji.



"Wszystkie osoby, natychmiast po ustaleniu i potwierdzeniu ich tożsamości oraz po wykonaniu czynności związanych z popełnionymi wykroczeniami, mogły opuścić komisariat. Czynności przeprowadzane były bez używania jakichkolwiek środków przymusu bezpośredniego, z zachowaniem pełnej powagi sytuacji, stanowczości, szacunku i respektowania praw człowieka, zgodnie z uprawnieniami i obowiązkami policji" - głosi oświadczenie.

W wydanym dzień wcześniej własnym oświadczeniu, stowarzyszenie kibiców "Dzieci Białegostoku" przekonuje, że wtorkowe zgromadzenie fanów Jagiellonii miało charakter pokojowy, "stało się ono normalnym, zgodnym z prawem zjawiskiem wyrażenia niezadowolenia w demokratycznym państwie".

Fani klubu uważają, że powodem zatrzymań było wykrzykiwanie przez nich hasła pod adresem szefa rządu i że jedynie w Białymstoku policja zarzuciła kibicom obrażanie organów państwa poprzez wykrzykiwanie haseł wobec premiera Tuska.

"W demokratycznym państwie, gdzie obywatel obywatelowi niestety nierówny, dokonano swoistej łapanki młodych ludzi, którym zarzucono obrażanie swojej ojczyzny" - napisano w oświadczeniu. Dodano, że kilkugodzinne przetrzymywanie na komendzie policji było "niesłuszne, godzące w podstawy państwa demokratycznego, niezgodne ze społecznym współżyciem".