Okazało się, że Olewnik instruował jednego ze swoich porywaczy, co ma mówić jego rodzinie. Ma to być główny dowód na sfingowanie porwania.

"Niech Jacek (Jacek K., przyjaciel Krzysztofa - red.) z Iwoną (żona Jacka - red.) jadą" - takie zdanie wypowiadane przez Krzysztofa Olewnika cytuje TVN 24. - Powiedzieć jakieś imię? - pyta osoba podająca się za porywacza. - Nie - odpowiada Olewnik.

Reklama

Następnie mężczyzna, któremu młody biznesmen wydaje instrukcje zaczyna rozmawiać z Anną Olewnik-Mikołajewską (druga siostra młodego Olewnika), która odbiera połączenie. - Mężczyzna mówi: - Niech Jacek z Iwoną jadą. Kobieta potwierdza i na tym rozmowa się kończy.

„Osoba (…) przed rozpoczęciem połączenia instruuje mężczyznę, który przeprowadza późniejszą rozmowę z członkiem rodziny Olewników. Jak wykazały badania osobą instruującą późniejszego rozmówcę był Krzysztof Olewnik” – pisze Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. W rozmowie z TVN24 tłumaczy, że w tym przypadku nagrywanie włączyło się już po wybraniu na telefonie komórkowym numeru, zanim członek rodziny Olewników zdążył odebrać. W tym czasie nagrał się głos Olewnika stojącego tuż obok jednego z porywaczy.

Wbrew ustaleniom sądu, który skazał porywaczy, w styczniu 2002 biznesmen roku nie był też przetrzymywany siłą. BWcale nie był w tym czasie przykuty łańcuchami do ściany piwnicy domu Wojciecha Franiewskiego, porywacza Olewnika.

„Na podstawie innych dowodów ustalono, że dowodowa rozmowa została przeprowadzona w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, a w trakcie utrwalonego zdarzenia w pobliżu przejeżdżały samochody” – pisze prokurator Niemczyk.

Nagranie i opinia biegłych to – według prokuratury - główny dowód na sfingowanie porwania.