Luksusowy motocykl i samochód marki BMW, gotówkę oraz mieszkanie – taki majątek kilka tygodni temu zabezpieczono u byłego dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA podejrzanego o przyjęcie kilkuset tysięcy zł łapówki za ustawianie przetargów. To jednak i tak kropla w morzu tego, co każdego roku konfiskują policjanci. W tym pobili jednak rekord. Tylko do końca listopada ogólna wartość zatrzymanych pieniędzy i rzeczy wyniosła 458 mln zł – dowiedział się „DGP”. Tymczasem w całym ub.r. było to 319 mln zł.

Trwa ładowanie wpisu

Na tą sumę składają się tylko kwoty, które wymieniane są w aktach oskarżeń kierowanych do sądów – mówi „DGP” oficer Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Nieustannie szkolimy policjantów prowadzących śledztwa w rozwiązaniach prawnych dotyczących odbierania mienia i technikach jego odnajdywania. Przeważająca część przestępstw popełniana jest z chęci odniesienia szybkiego, łatwego zysku i odbieranie go jest najbardziej dotkliwą karą – wyjaśnia oficer ze specjalnego wydziału odzyskiwania mienia w centrali policji.
Nielegalnie gromadzone fortuny potrafią mieć imponujące rozmiary. Jeden z niedawno rozpracowywanych przez policję paserów zgromadził na swoich kontach ponad 15 mln zł. Oficjalnie utrzymywał się z pensji nieprzewyższającej średniej krajowej. Środki, jakie miał na koncie, pochodziły z handlu skradzionym towarem.
Reklama
Zdaniem funkcjonariuszy, mimo coraz wyższej skuteczności, obecny system konfiskowania majątku przestępców nadal ma wiele prawnych i zarazem praktycznych luk, które powinny zostać szybko załatane. Chodzi głównie o przyspieszenie procesu sprzedawania zabezpieczonych rzeczy.



Przykład? W pobliżu stołecznego Dworca Zachodniego znajduje się parking, na który trafiają odebrane przestępcom auta. Od kilku lat rzucają się w oczy dwa stojące na nim porsche. Luksusowe wozy niszczeją i dziś są warte ułamek tego co w momencie ich zabezpieczenia. Wszystko przez to, że sprawy przeciwko właścicielom nadal są w toku.
Ten sam problem skutecznie rozwiązano np. w krajach Beneluksu. Tam auta odebrane przestępcom są sprzedawane, a pieniądze trafiają na oprocentowany rachunek. Gdy zapada prawomocny, uniewinniający wyrok, pieniądze ze sprzedaży wracają do uniewinnionego. Jeśli natomiast sąd orzeka przepadek mienia, zysk ze sprzedaży trafia do skarbu państwa. W ten sposób nie tylko zabezpiecza się odebrane mienie przed utratą wartości, ale i oszczędza np. na opłatach parkingowych. A te w ciągu kilku lat trwania sprawy rosną niebotycznie – tłumaczy rozmówca "DGP" z KGP. W ub.r. nasz system odbierania mienia prześwietlali urzędnicy Komisji Europejskiej. Wskazali na problemy z uzyskiwaniem informacji na temat tego, czy jakiś przestępca ma rachunek bankowy w Polsce.
Wydział Odzyskiwania Mienia służy za punkt kontaktowy dla europejskich służb. Gdy Holendrzy zapytają nas, czy interesujący ich mafioso ma konto w Polsce, musimy wysłać pytania do 96 banków, 400 banków spółdzielczych itd. Nie ma wspólnej bazy posiadaczy kont – przyznaje policja. Na bank jednak i to będzie musiało się zmienić.
PRAWO
Zielone światło dzięki dyrektywie RE
Budowę krajowego skutecznego systemu odbierania przestępczych majątków i włączenia go w międzynarodową strukturę narzuca dyrektywa Rady Europy z 2007 r. Według niej w każdym unijnym kraju musi powstać Biuro Odzysku Mienia tak, aby zaledwie w ciągu kilku dni można było zebrać i wymienić się informacjami o majątku każdego przestępcy – od jego jachtu w Gibraltarze po domek letniskowy w Supraślu. W Polsce BOM powstał w policji, jednak w wielu krajach oparty jest o organa podatkowe. Decyzję o zabezpieczeniu majątku podejmuje prokurator, jednak to policjanci ustalają jego składniki. W praktyce oznacza to, że np. w willi można nadal mieszkać, ale nie można jej sprzedać. Samą konfiskatę przeprowadza dopiero sąd, wydając prawomocny wyrok.