O pierwszych ustaleniach trwającej od poniedziałku kontroli opowiedziała rzeczniczka będzińskiego magistratu Agnieszka Siemińska. Jak mówią urzędnicy, po zakończeniu prac zespołu, który na polecenie prezydenta miasta kontroluje MOPS, można się spodziewać doniesienia do prokuratury. Największe wątpliwości wzbudziła korespondencja, która była prowadzona pomiędzy MOPS a niepublicznym zakładem opieki zdrowotnej, podpisana przez ówczesną dyrektor Ośrodka.
Podano w niej, że sytuacja bytowa rodziny - zdrowotna i materialna - nie jest znana, co jest nieprawdą, bo w 2008 i w 2009 r. przeprowadzano tam wywiady środowiskowe. Po drugie - że rodzina nie figuruje w rejestrze świadczeniobiorców, co też jest nieprawdą - powiedziała.
Według rzeczniczki, od 2007 r. rodzina pobierała świadczenia rodzinne, kolejno na każde narodzone dziecko. W 2009 r. został nawet przyznany dodatek z tytułu wielodzietności. - Oznacza to, że rodzina do czerwca tego roku (czyli do zatrzymania rodziców) pobierała bezprawnie zasiłek na nieżyjącego Szymona i tym samym dodatek z tytułu wielodzietności - powiedziała Siemińska.
Urzędnicy zapowiadają doniesienie do prokuratury, ale zaznaczają, że trzeba na to poczekać do końca pracy zespołu kontrolnego i sporządzenia raportu końcowego. - Wtedy na pewno takie działania zostaną podjęte, ale praca komisji jeszcze trwa i musimy uzbroić się w cierpliwość - zaznaczyła.
Siemińska wyjaśniła, że poprzednia dyrektorka MOPS została zwolniona dyscyplinarnie po przeprowadzonej w maju 2011 r. kontroli, która wykazała wiele nieprawidłowości m.in. w zakresie działalności merytorycznej MOPS, a także w zakresie finansów, zamówień publicznych, ewidencji czasu pracy i bhp.
Według miejskich urzędników pracownicy będzińskiego MOPS zetknęli się z rodziną Szymona w latach 2008 i 2009, kiedy złożyła ona w ośrodku wniosek o pomoc materialną. Wtedy przeprowadzono wywiady środowiskowe u rodziny Szymona, po raz ostatni w 2009 r. Nie wskazywały na nic niepokojącego - dzieci były zdrowe i zadbane, a mieszkanie schludne. Także sąsiedzi nie zgłaszali żadnych nieprawidłowości. Kolejny raz MOPS zainteresował się tą rodziną w listopadzie 2010 r., czyli już po śmierci Szymona. Do ośrodka dotarło wtedy pismo z przychodni z pytaniem, czy rodzina nie zmieniła miejsca zamieszkania, ponieważ dzieci nie były poddawane obowiązkowym szczepieniom ochronnym. W sierpniu 2011 r. chłopczyk został zaszczepiony, ale dziś już wiadomo, że nie był to Szymon. Według mediów matka Szymka mogła policjantom i pomocy społecznej pokazywać syna swej dorosłej córki, twierdząc, że to jej własny syn.
Dwa tygodnie temu anonimowy telefon do będzińskiego MOPS okazał się przełomem w sprawie. Osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że od dawna nie widziała jednego z dzieci sąsiadów. O sprawie została powiadomiona policja. Domniemaną matkę chłopca Beatę Ch. i jej konkubenta Jarosława R. zatrzymano w sobotę.
Prokuratura zarzuciła kobiecie zabójstwo, a jej partnerowi nieudzielenie pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci. Za czyn, który zarzucono kobiecie, grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Mężczyźnie grozi kara do 5 lat więzienia. Oboje zostali aresztowani.
Zwłoki dziecka 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna zauważyli dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Pod koniec kwietnia chłopiec został pochowany w Cieszynie.
Pod koniec kwietnia bieżącego roku bielska prokuratura okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie śmierci chłopca o nieznanej tożsamości. Nie wykryto sprawców przestępstwa. Obecnie zostało automatycznie wznowione.