Tak po ludzku, to woda sodowa uderzyła mi do głowy. Nie wiem, dlaczego, i mam świadomość tego, że postępowałem źle - wyjaśnia Jakub Śpiewak portalowi gazeta.pl to, jak to się stało, że pieniądze fundacji poszły na luksusowe wakacje i drogie zakupy. Całe życie byłem gościem, który chodził w byle czym, jeździł tramwajem i luksusy miał gdzieś. I po prostu jak idiota dałem się skusić przez blichtr, obecność w mediach. Nie chcę się usprawiedliwiać. W jakimś momencie wyłączył mi się bezpiecznik przyzwoitości - dodaje szef fundacji Kidprotect.pl.
Wyjaśnia, że nie zamierza niczego ukrywać i przyznaje się do wszystkiego, co opisał tygodnik "Wprost". Nie będzie jednak więcej z mediami rozmawiać. Mam wrażenie, że im więcej będę mówił, tym gorzej - stwierdził.
Obiecuje też, że postara się oddać pieniądze, które wydał na przyjemności. Mógłbym wycofać się, palnąć sobie w łeb albo wyjechać. Ale ja tak nie mogę. Muszę znaleźć sposób na to, jak zdobyć pieniądze na to, żeby naprawić te szkody, które wyrządziłem - zapewnia.