Na mocy umowy z Organizacją Narodów Zjednoczonych Polska może przyjmować więźniów skazanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii. Pierwszym takim więźniem miał być gen. Radislav Krstić, zwany katem Srebrenicy. Trybunał zwrócił się do Polski o zapewnienie byłemu wojskowemu miejsca w jednym z zakładów karnych pod koniec 2012 r. Zgodził się na to warszawski sąd. Od tej pory w sprawie panuje cisza.
Z informacji tygodnika "Wprost" wynika, że generał od roku znajduje się na terytorium Polski. Jednak Centralny Zarząd Służby Więziennej dementuje te pogłoski. Ale pewności w tej sprawie nie ma. Wyrok miał odbywać w więzieniu w Wielkiej Brytanii, gdzie ledwo uszedł z życiem z napaści współwięźniów. Podobno to była przyczyna, dla której trybunał zwrócił się o przyjęcie Krsticia do Polski. Jego żołnierze zdobyli w 1995 r. bośniackie miasto Srebrenica i wymordowali 8 tys. jego mieszkańców. Generał w 2001 r. został pierwszym osądzonym przez trybunał.
Gdyby Krstić faktycznie odbywał wyrok w Polsce, byłby pierwszym zbrodniarzem wojennym w zakładzie karnym na terenie kraju od prawie 30 lat. Ostatni był Erich Koch, gauleiter Prus Wschodnich w latach 1928–1945 i komisarz Rzeszy na Ukrainę w latach 1941–1943. Jego proces odbył się w 1958 r. Uznano go wtedy za winnego eksterminacji 400 tys. Polaków i skazano na karę śmierci, której nigdy nie wykonano. Ostatecznie zmarł w 1986 r. w więzieniu w Barczewie.
"Wysocy rangą" zagraniczni skazani w polskich więzieniach to głównie członkowie przestępczości zorganizowanej. Jednym z nich jest pochodzący z Rosji Siergiej S., który odsiaduje w polskim więzieniu wyrok dożywocia. Został skazany za mord na przedsiębiorcy z Pomorza, którego uprowadził, a następnie udusił. Jednak w śledztwie pojawiała się niewyobrażalna wręcz liczba 50 zabójstw, których miał dokonać za wynagrodzeniem. Tak w Polsce, jak na Litwie, Białorusi i w samej Rosji. Śledczy łączyli go np. z egzekucją legendy polskiego półświatka Nikodema S. ps. Skotarczak. On sam przyznał się do tego zabójstwa, aby później wycofać zeznania. Przed sądem tłumaczył, że liczył na przeprowadzenie wizji lokalnej, którą mógłby wykorzystać do ucieczki. Sprawdzano również, czy to nie on strzelał do generała Marka Papały w czerwcu 1998 r. Miał też przyjąć zlecenie zabójstwa byłej minister sprawiedliwości, sędzi Barbary Piwnik. Ten plan pokrzyżowało mu zatrzymanie dokonane przez trójmiejski wydział Centralnego Biura Śledczego.
Reklama
Pięciu odsiadujących wyroki w polskich więzieniach hurtowników narkotyków z całej Europy - to efekt jednej z największych operacji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Szczegóły tej brawurowej prowokacji bardziej kojarzą się z Hollywood niż z urzędem państwowym z adresem przy stołecznej ulicy Rakowieckiej. Całość rozpoczęła się w Kolumbii, gdzie oficer ABW grał skorumpowanego urzędnika ambasady. Nawiązał on kontakty z tamtejszymi mafiosami i załatwił przemyt ponad tony czystej kokainy do Polski. Kartel uwierzył, że całość nadzoruje wywodzący się jeszcze ze Służby Bezpieczeństwa niezwykle wpływowy generał. Gdy warta 500 mln zł kokaina wylądowała w naszym kraju, pojawiło się pięciu hurtowników z całej Europy. Zostali zatrzymani wkrótce po tym, gdy ubili interes. Część z nich po odsiedzeniu wyroku w Polsce czeka jeszcze podróż do USA. Byli poszukiwani na całym świecie przez DEA za organizację przemytu narkotyków i grożą im wieloletnie wyroki.